
Od czasu zniknięcia mamy, 8-letnia Zuzia, 9-letni Kacper i 12-letni Marcel są pod opieką jej siostry, Katarzyny. To jej opowiedziały, jak wyglądało ich życie z Janem K., gdy jeszcze rodzice mieszkali razem. Ojciec kazał im stać w kącie, trzymać ręce w powietrzu przez wiele godzin, a za zły stopień w szkole wymierzał kary cielesne. Jedno z dzieci miało jeść za karę czekoladę - tak długo aż nie wymiotowało. Obok tych informacji śledczy nie mogli przejść obojętnie. Gdy we wtorek policjanci zatrzymali Jana K. i w kajdanach doprowadzili do prokuratury, wiele osób myślało, że właśnie została rozwiązana zagadka tajemniczego zniknięcia. Zatrzymanie Jana K. 8 kwietnia miało jednak związek tylko i wyłącznie z zeznaniami adoptowanych dzieci.
- Mężczyzna usłyszał zarzut fizycznego i psychicznego znęcania się nad małoletnimi dziećmi - mówi Super Expressowi Łukasz Błogowski z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie. Po złożeniu wyjaśnień Jan K.został zwolniony do domu. Prokuratura zastosowała wobec niego wolnościowe środki zapobiegawcze. Jest to poręczenie majątkowe w wysokości 20 tysięcy złotych, zakazu zbliżania i kontaktowania się z małoletnimi pokrzywdzonymi oraz dozór policji połączony z obowiązkiem stawiennictwa w komendzie i zakaz opuszczania kraju.
Przypomnijmy. Kobieta zaginęła na początku października ubiegłego roku po tym jak odprowadziła trójkę swoich dzieci na przystanek autobusowy. Miała wrócić do domu, by jechać do pracy w banku, ale nigdy tam nie dotarła. Około godziny 9:00 jej telefon był już nieaktywny i wszelki ślad się po niej urwał. Beata Klimek była w trakcie burzliwego rozwodu z mężem. Jan K. związał się z nową partnerką Agnieszką B., która sama ma za sobą mroczną przeszłość, bo brała udział w tuszowaniu zabójstwa swojego męża, którego zabił jej kochanek.