
Beata Klimek zaginęła 7 października 2024 roku. Ostatni raz widziano ją, gdy odprowadzała dzieci na przystanek. Nie dotarła do pracy w banku w Łobzie, a jej samochód pozostał na posesji. W dniu zaginięcia w domu przebywali teściowie kobiety oraz jej mąż, z którym była w trakcie rozwodu. Według relacji otoczenia, w domu miało dochodzić do aktów przemocy.
W środę, 26 marca, na posesji Beaty Klimek w Poradzu pojawiła się policja i ciężki sprzęt. Funkcjonariusze prowadzili czynności pod nadzorem prokuratury. Działania wciąż trwają.
Śledztwo prowadzone jest w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci.
"Przeszukanie realizowano z wykorzystaniem urządzeń technicznych, w tym georadaru i sprzętu zmechanizowanego, umożliwiającego przeprowadzenie inwazyjnych prac ziemnych oraz z wykorzystaniem wyspecjalizowanych policyjnych psów służbowych. Czynności prowadzono z udziałem biegłego z Zakładu Genomiki i Genetyki Sądowej Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie"
- informuje prok. Małgorzata Wojciechowicz z Prokuratury Regionalnej w Szczecinie.
Rodzina kobiety ma nadzieję, że to przełom w sprawie i wkrótce poznają prawdę o losie zaginionej kobiety.
- Chciałabym, żeby to już się zakończyło i żeby było wiadomo, co się stało z ciocią - mówi reporterowi "Super Expressu" Olga Klimek, siostrzenica zaginionej 47-latki.
Czynności na posesji Beaty Klimek zakończyły się w czwartek po południu. Na chwilę obecną nie wiadomo czy i kiedy będą kontynuowane.
- Decyzję w tej sprawie prokurator podejmie w najbliższym czasie - tłumaczy "Super Expressowi" prok. Małgorzata Wojciechowicz.
Ostatnio mąż zaginionej, Jan Klimek, zdecydował się na badanie wariografem. Badanie odbyło się 7 marca w Szczecinie, jednak mężczyzna zastrzegł sobie prawo do decyzji o publikacji wyników. Ku zaskoczeniu wszystkich, odmówił ich ujawnienia, tłumacząc to ochroną swoich danych wrażliwych.