- Bulwarowy "challenge", czyli od brzegu do brzegu
- W stroju Borata z Trasy Zamkowej
- To może skończyć się tragicznie
- "Mistrzowie pływania" sami "podkładają się" policji
Bulwarowy "challenge", czyli od brzegu do brzegu
W ostatnich miesiącach, wśród bywalców szczecińskich bulwarów bardzo popularne stały się różnego rodzaju wyzwania, polegające m.in. na wskoczeniu do Odry i przepłynięciu na jej drugi brzeg. Biorą w nich udział przeważnie młodzi ludzie, którym - najczęściej pod wpływem alkoholu - nagle włącza się "nieśmiertelność" i zakładając się o przysłowiowe "piwo", chcą się popisać przed znajomymi. Rozbierają się i wskakują z nabrzeża do wody.
Skokom do wody sprzyja również pogoda. Wysokie temperatury zachęcają wręcz amatorów mocnych wrażeń do kąpieli w zimnej wodzie.
- W ostatnim czasie zauważyliśmy wzrost tego zjawiska - mówi Przemysław Janusz z zachodniopomorskiego WOPR. - Interwencje zdarzają się średnio dwa razy dziennie.
Jak podkreśla przedstawiciel WOPR, woda w Odrze jest nieprzystosowana do kąpieli. W przeciwieństwie do wszystkich kąpielisk, na których można legalnie i przede wszystkim bezpiecznie korzystać, nie jest ona badana pod kątem czystości i przydatności do kąpieli, co może skutkować np. wysypką na ciele czy problemami żołądkowymi.
"Śmiałkowie", którzy decydują się na skok do Odry, są wyciągani z wody przez ratowników WOPR i przekazywani policjantom.
- Takie wykroczenie karane jest mandatem do 500 złotych - potwierdza Paweł Pankau ze szczecińskiej policji. - W ciągu ostatnich tygodni zanotowaliśmy 22 przypadki wykroczeń polegających na wejściu do wody w miejscu zabronionym.
Sprawcy zostali ukarani mandatami, a część z nich trafiła do izby wytrzeźwień, gdyż znajdowała się pod wpływem alkoholu.
W stroju Borata z Trasy Zamkowej
Miłośnicy adrenaliny niestety coraz częściej wykazują się coraz większą głupotą. Przykładem może być film, który od kilku tygodni krąży po sieci. Widzimy w nim młodego mężczyznę, który w stroju Borata postanowił skoczyć z Trasy Zamkowej do Odry - ku uciesze własnej i internautów, którzy jego wyczyn mogą oglądać w serwisie YouTube. Do tej niebezpiecznej zabawy po chwili dołącza jego kolega, który również zrzuca z siebie ubranie i skacze do wody z wysokości kilku pięter.
Ten "widowiskowy" skok obaj panowie mogli przypłacić własnym zdrowiem lub życiem. Jest to również zły przykład dla innych, którzy również mogą spróbować swoich sił w tej "ekstremalnej" dyscyplinie.
To może skończyć się tragicznie
Skok z tak dużej wysokości jest bardzo niebezpieczny, gdyż wystarczy jeden nieodpowiedni ruch, utrata równowagi i zderzenie z taflą wody może skończyć się tragicznie. Warto też pamiętać, że w wodzie mogą kryć się różne, często bardzo groźne elementy, których nie widać z powierzchni.
- Pamiętajmy, to jest rzeka, która cały czas płynie. W toni wodnej mogą znaleźć się różne elementy, drewniane, a nawet metalowe, niesione z nurtem i niewidoczne z powierzchni - dodaje Przemysław Janusz z WOPR.
Zderzenie z taką przeszkodą nietrudno przewidzieć. Może ono skutkować poważnym urazem kończyn, kręgosłupa, a nawet śmiercią.
Ponadto, o tej porze roku, na Odrze panuje spory ruch jednostek pływających - zarówno niewielkich łódek czy motorówek jak i większych żaglówek, jachtów, statków wycieczkowych czy barek. W przypadku jakiegokolwiek potrącenia, człowiek znajdujący się w wodzie, ma niewielkie szanse na wyjście bez szwanku.
"Mistrzowie pływania" sami "podkładają się" policji
Warto również pamiętać, że każda taka sytuacja może się skończyć poważnymi sankcjami. Filmy zamieszczane w sieci są zabezpieczane przez policję i stanowią dowód w sprawie o popełnienie wykroczenia. Oznacza to, że ktoś, kto chce zaistnieć w Internecie, może za swoją "chwilę sławy" słono zapłacić - na własne życzenie. Może się bowiem okazać, że nawet kilka miesięcy po głupim wybryku, zostanie pociągnięty do odpowiedzialności.