Tramwaj linii nr 6 zabił 15 osób. Skala katastrofy przeraża nawet najtwardszych

2025-12-07 3:30

Niewielu szczecinian pamięta czasy, gdy między placem Hołdu Pruskiego i Odrą jeździły tramwaje. To było prawie 60 lat temu. Przyczyną zlikwidowania tej linii była nie tylko planowana budowa Trasy Zamkowej, ale przede wszystkim tragiczny wypadek, który miał miejsce 7 grudnia 1967 roku, w którym straciło życie 15 osób. Dziś przypominamy tę makabryczną katastrofę tramwajową, która na zawsze zapisała się w historii Szczecina.

Szczecin SE Google News

7 grudnia 1967 – dzień, który wstrząsnął miastem. Tragiczna katastrofa tramwajowa na ul. Wyszaka

Był 7 grudnia 1967 roku, godzina 6:35. Stoczniowcy jechali do pracy, studenci Wyższej Szkoły Morskiej - na uczelnię. W tramwaju linii 6 prowadzonym przez 34-letnią motorniczą Krystynę Pressejsen, na zbiegającej ostro w kierunku Odry i zakręcającej pod ostrym kątem ulicy Wyszaka nagle zepsuły się hamulce. Rozpędzony i przeładowany skład wyskoczył z szyn. Pierwszy wagon przewrócił się, a drugi wskutek uderzenia o słup przełamał się na dwie części. Siłą rozpędu wagony sunęły jeszcze wzdłuż ulicy, miażdżąc pasażerów. Najbardziej poszkodowanymi byli pasażerowie pierwszego wagonu.

Akcja ratownicza i kolejne ofiary

Dodatkowo, podczas trwania akcji ratowniczej, podnoszony przez dźwig tramwaj zerwał się z liny i z wysokości kilkudziesięciu centymetrów spadł na rannych leżących na bruku, co powiększyło jeszcze liczbę ofiar. W katastrofie zginęło 15 osób, 42 osoby zostały ciężko ranne, a ponad 100 innych odniosło lżejsze obrażenia.

"Jechałem tym tramwajem". Wstrząsająca relacja uczestnika

Jednym z uczestników koszmarnego wypadku był Paweł Jończyk, który miał wtedy 17 lat. Swoimi wspomnieniami podzielił się w 2024 roku z uczestnikami wernisażu w Muzeum Techniki i Komunikacji, gdzie zaprezentowane zostały unikatowe fotografie autorstwa Włodzimierza Piątka, wybitnego szczecińskiego fotografa, który w miejscu tragedii znalazł się zupełnie przypadkiem i uwiecznił ją na zdjęciach.

- Jechałem tym tramwajem - tak pan Paweł zaczął swoją opowieść przed zgromadzoną w holu MTIK publicznością. - Jechałem na warsztaty do stoczni, byłem w Zasadniczej Szkole Budowy Okrętów. Był wtedy 17-letnim chłopakiem, który jak większość mieszkańców o tej porze dnia, w komunikacyjnym szczycie, przemieszczał się po mieście.

- Wsiadłem do tramwaju przy "Odzieżowcu" na Niepodległości - relacjonował mężczyzna. - Wisiało się wtedy gdzieś tam na schodach tramwaju i tam wskoczyłem do pierwszego wagonu przy tylnym wejściu.

To, co opowiedział później, dosłownie mrozi krew w żyłach. Z całą relacją uczestnika tragicznego wypadku na ulicy Wyszaka można zapoznać się w artykule

Tramwaje zniknęły z ul. Wyszaka

W wyniku katastrofy m.in. zlikwidowano linię tramwajową na ul. Wyszaka. Zakazano tworzenia trójwagonowych składów i wprowadzono elektryczne zamykanie drzwi w wagonach. Obecnie to miejsce wygląda zupełnie inaczej. W późniejszych latach torowisko zostało zdemontowane. Zmienił się również układ ulic. Tam, gdzie przed laty przebiegała ulica Wyszaka, znajdują się obecnie estakady Trasy Zamkowej i parking. Zachowany fragment ulicy nosi imię Zygmunta Duczyńskiego. W miejscu, w którym przed ponad pół wieku doszło do wypadku, nie ma żadnego śladu upamiętniającego tragiczne wydarzenia sprzed lat.

O największej katastrofie w historii powojennego Szczecina, do której doszło 7 grudnia 1967 roku, opowiada film dokumentalny "Szóstką do śmierci".

Sonda
Lubisz jeździć tramwajami?
Jechał tramwajem, w którym zginęło 15 osób

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki