Estetyczny chaos, kiczowate szyldy i dziesiątki straganów, gdzie słono przepłacając można kupić niemal wszystko, co jest dostępne na chińskich platformach handlowych, to codzienność polskich kurortów. Do tego dochodzą tzw. "salony gier" i lokale gastronomiczno-rozrywkowe, które prześcigają się w puszczaniu głośnej muzyki. Część turystów lubi ten swoisty "folklor", inni starają się uciec od niego jak najdalej. W niektórych miejscowościach jest to duży problem, w innych pojawiają się starania, by zrobić z tym porządek.
Pozytywnym przykładem może być Świnoujście, które na przestrzeni ostatnich lat bardzo się zmieniło, a promenada w coraz mniejszym stopniu przypomina targowisko. Jednak podążając na zachód od tego miasta, można zobaczyć, że pod tym względem może być jeszcze lepiej. Wystarczy wybrać się na spacer lub przejażdżkę rowerową do najbardziej wysuniętego na wschód kurortu w Niemczech. Znajdujące się na wyspie Uznam miasteczko Ahlbeck znajduje się niewiele ponad 3 kilometry od Świnoujścia.
Zielono i estetycznie
Do Ahlbeck można dotrzeć m.in. szlakiem pieszo-rowerowym wzdłuż brzegu Bałtyku. Pierwsze, co rzuca się w oczy po dotarciu do tej miejscowości, to zieleń, której jest zdecydowanie więcej niż na polskich, wybetonowanych do granic absurdu promenadach. Deptak obsadzony jest szpalerami drzew, które dają przyjemny cień w upalne dni.
Uwagę zwracają również pięknie odnowione i zadbane z troską o najdrobniejsze szczegóły, XIX-wieczne wille, w których mieszczą się hotele i pensjonaty. Wśród nich znajdują się również współczesne budynki, jednak dzięki swojej nienachalnej architekturze, idealnie wtapiają się w okoliczną zabudowę.
Gęsi Pipy tu nie znajdziesz
Dochodząc do centrum miejscowości, czyli jej "turystycznego serca", polski turysta zaczyna wypatrywać straganów z pamiątkami, jednak może poczuć się nieco rozczarowany, bo po prostu ich nie ma. Sprzedaż odbywa się w sklepikach w przyziemiach budynków lub w estetycznych pawilonach ustawionych w mniej eksponowanych miejscach. Najważniejszy jest tutaj ład przestrzenny i estetyczny. W sklepach z pamiątkami znajdziemy przede wszystkim pamiątki - magnesy, pocztówki, wyroby rękodzielnicze, czasem też drobne akcesoria plażowe, rzadziej maskotki czy ubrania. Gęsi Pipy czy ziemniaka Pou na próżno tutaj szukać.
Lokale gastronomiczne również wyglądają nieco inaczej niż w Polsce. Przed nimi, zamiast wielkich brezentowych namiotów, znajdują się stoliki pod markizami lub parasolami chroniącymi przed słońcem. Jeśli chodzi o ceny, nie odbiegają one szczególnie od tych w Polsce. Podobnie jak w innych nadmorskich miejscowościach, tanio nie jest. Są jednak miejsca, gdzie już za kilkanaście euro można zaspokoić głód.
Parawany są rzadkością
Plaża w Ahlbeck, na pierwszy rzut oka, bardzo przypomina tę w Świnoujściu. Jest bardzo szeroka, z drobnym białym piaskiem. Jednak trzeba się dobrze postarać, by wypatrzyć na horyzoncie tak popularną w Polsce "zagrodę z parawanów". Niemcy zdecydowanie bardziej gustują w koszach plażowych, parawany są tutaj dużo mniej popularne, a gdy już się pojawią, to na pewno nie w takiej skali jak na polskim wybrzeżu.
Obowiązkową pozycją podczas spaceru po Ahlbeck jest prawie 300-metrowe drewniane molo, z którego można podziwiać bezkres Bałtyku lub panoramę wyspy Uznam, która jest wyjątkowa, gdyż znad wydm wyłaniają się piękne zabytkowe wille, a nie przytłaczające bryły apartamentowców.
Pamiętaj o opłacie uzdrowiskowej!
Ahlbeck jest jednym z kurortów należących do tzw. "kąpielisk cesarskich". Obowiązuje tutaj opłata uzdrowiskowa, która w sezonie letnim wynosi 3,30 euro dziennie, niezależnie od długości pobytu. Opłatę należy uiścić w automatach, które są ustawione wzdłuż szlaków spacerowych, punktach informacji turystycznej, a także u kontrolerów, którzy chodzą po promenadzie i plaży i sprawdzają czy turyści uregulowali "podatek od powietrza".
Polecany artykuł: