Na pierwszy ogień poszedł chyba najbardziej znany szczeciński przysmak, czyli paprykarz.
- Taki szczeciński "klasyczek". Nowe. Nie znałem - podsumowuje po zjedzeniu paprykarza w jednej z restauracji w centrum miasta.
Po paprykarzu przyszła pora na danie główne w postaci zupy rybnej i kiszonego schabowego, który bardzo zaintrygował blogera, ale raczej przypadł mu do gustu.
Kolejnym daniem była bułka ze śledziem, potrawa, która zdobywa coraz większe grono zwolenników. Na trasie kulinarnej wycieczki nie mogło oczywiście zabraknąć najbardziej szczecińskiej potrawy, jaką są oczywiście paszteciki.
- Koniecznie trzeba odwiedzić, chociaż kulinarnie to nie jest coś wybitnego. Ale to jest taki koloryt tego miasta - mówi bloger.
Maciej nie skupił się jednak tylko na lokalnych potrawach i odwiedził m.in. restauracje oferujące potrawy gruzińskie, brazylijskie i kilka lokali oferujących dania niekoniecznie zaliczane do tzw. kuchni szczecińskiej. Była również przerwa na lody.
Bloger odwiedził tylko kilka lokali, jednak zachęca internautów, by wskazali kolejne miejsca, w których warto coś zjeść. Na trasie tej gastronomicznej wycieczki nie znalazł się m.in. jeden z najnowszych "wynalazków" szczecińskiej kuchni, czyli frytburger. Zapraszamy przy najbliższej okazji!
Więcej o kulinarnych podróżach Macieja, także po szczecińskich lokalach, można znaleźć na jego blogu Maciej Je.
Polecany artykuł: