W lutym tego roku przed wymiarem sprawiedliwości stanęło czterech mężczyzn podejrzanych o zabicie i częściowe zjedzenie swojej ofiary. To jeden z najgłośniejszych procesów w Polsce ostatnich lat. Choć nie jest znane nazwisko ofiary, a także nie ma jej ciała, to prokuratura nie ma wątpliwości, że do zbrodni doszło. Wśród dowodów mają być m.in. rozmowy telefoniczne na temat wydarzeń z 2002 roku, a także zeznania jednego z oskarżonych, Rafała O. Dziś (13 września) z niecierpliwością oczekiwano na ogłoszenie wyroku, ale Sąd Okręgowy w Szczecinie, po wysłuchaniu mów końcowych prokuratora oraz obrońców, zadecydował, że konieczne jest jego odroczenie. Jak czytamy na Onecie, zaskoczeniem była mowa obrońcy Rafała O., który podkreślił, że wierzy w to, co zrelacjonował jego klient i że do zbrodni doszło, natomiast nie ma podstaw, by twierdzić, że Rafał O. zabił człowieka. Pozostali obrońcy reprezentujący oskarżonych próbowali obalić akt oskarżenia w całości, utrzymując twierdzenie, że Rafał O. nie jest wiarygodny i nie można wierzyć jego słowom.
Przypomnijmy, historia "kanibali spod Choszczna" sięga 2002 roku. Sprawcy mieli uprowadzić i ze szczególnym okrucieństwem zamordować mężczyznę, następnie odciąć jego części ciała, upiec i częściowo zjeść. Miał to być przypadkowy człowiek, z którym jeden ze sprawców miał mieć zatarg.
Podejrzanych o zbrodnię udało się ustalić dopiero 15 lat później. Czterej mężczyźni w wieku od 38 do 56 lat zatrzymani zostali w swoich mieszkaniach, byli zaskoczeni. Piąty mężczyzna, który również podejrzewany był o udział w zbrodni, zmarł wcześniej w 2017 roku. To właśnie on, według tego, co Rafał O. miał mówić policji (a czego nie zeznał już przed sądem) miał poderżnąć ofierze gardło.
Za znieważenie zwłok grozi kara do 3 lat więzienia, natomiast za zabójstwo - nawet dożywocie.