Spis treści
We wtorek, 23 grudnia przed świtem Andrzej Reczyński zakończył swoją ostatnią nocną zmianę w piekarni, gdzie od 1979 roku wypiekał tradycyjne pieczywo. Decyzja o zamknięciu piekarni, przekazywanej z pokolenia na pokolenie, zasmuciła wielu mieszkańców Szczecina i okolic. Piekarnia Reczyńskich stała się symbolem jakości i rzemieślniczej tradycji, a jej produkty regularnie trafiały do Koszalina, Kołobrzegu, Gorzowa Wielkopolskiego, a nawet na stoły smakoszy w odległych zakątkach świata.
Polecany artykuł:
Koniec pewnej ery w Szczecinie. Andrzej Reczyński żegna się z piekarnią
- Zdrowie się posypało i u mnie, i u żony. Zamykamy. Musieliśmy się na to, niestety, zdecydować - wyjaśnił w rozmowie z Polską Agencją Prasową Andrzej Reczyński, zapytany o powody zamknięcia piekarni. Podczas pracy przy starym, ceramicznym piecu, dodał: - To ostatnie chleby, które tu wypiekam.
Piekarnia Reczyńskich to miejsce z duszą, gdzie tradycja łączy się z pasją. Klienci przyjeżdżali po chleb z różnych części Szczecina, a nawet z zagranicy, doceniając jego wyjątkowy smak i długotrwałą świeżość.
- Nasz chleb był na wszystkich kontynentach. Bardzo długo zachowuje świeżość – podkreślił Reczyński.
W piekarni, mieszczącej się w piwnicy kamienicy przy ul. Rayskiego, można było poczuć atmosferę dawnych lat. W sklepiku nad piekarnią wisiały stare zdjęcia piekarzy oraz mapa, na której zaznaczono miejsca, gdzie dotarły wypieki Reczyńskich. Od Afryki po północną Norwegię, szczeciński chleb zdobywał uznanie smakoszy na całym świecie.
Tajemnica smaku tkwi w tradycji i zaangażowaniu
Tajemnicą wyjątkowego smaku chleba od Reczyńskich jest, jak podkreśla sam piekarz, zaangażowanie oraz tradycyjny kwas, czyli naturalna fermentująca mieszanka wody i mąki.
- Woda, mąka, sól. Nic więcej w chlebie nie ma. Do razowego nawet drożdży nie dajemy – zapewnił Andrzej Reczyński.
Piekarz z pasją opowiadał o swojej pracy, którą traktował jako misję i powołanie.
- Piekarz nie tak jak szewc nie może powiedzieć: Dobre, zostawię to, zrobię jutro. Trzeba wszystko robić w odpowiednim czasie – zaznaczył.
Praca w piekarni rozpoczynała się w niedzielę po północy, kiedy to Reczyński przygotowywał kolejne porcje kwasu. Wymieszane i wyrobione ciasto dzielono na porcje, formowano, zraszano i umieszczano w piecu. Czas wypieku zależał od rodzaju mąki i gramatury.
- Typowy półkilowy jasny pieczemy 40 minut. Ciemniejszy pięć, dziesięć minut dłużej – wyjaśnił.
Największą popularnością cieszył się foremkowy żytni, który w poniedziałek rozszedł się w zaledwie 20 minut. Klienci chętnie sięgali również po chleb razowy i z mąki mieszanej. Piekarnia oferowała także delikatny chleb przedszkolaka, opracowany specjalnie dla dzieci z nietolerancją pszenicy. Andrzej Reczyński podkreślał, że nigdy nie używał ulepszaczy, a mąkę zawsze kupował od jednego dostawcy z Wągrowca.
Stuletni piec sercem piekarni
Sercem piekarni jest stuletni ceramiczny piec, który zapewnia niepowtarzalny smak i jakość pieczywa. Dolna komora służy do zapiekania, a górna do wypiekania. Rozpalanie pieca po przerwie trwa nawet tydzień, a temperatura marszowa wynosi 220 stopni.
Pierwsze wzmianki o piekarni przy ul. Rayskiego pochodzą z 1933 roku, choć jej historia może być jeszcze dłuższa. Napis na drzwiczkach pieca (Haagen & Rinau) wskazuje na firmę z Bremy, która powstała na początku XX wieku. Po wojnie produkcję wznowił Bronisław Ruciński, a w latach 60. pracę rozpoczął Jan Reczyński.
- Tata się zatrudnił u pana Bronka i od tamtej pory życie naszej rodziny było związane z piekarnią. Od 1979 r. prowadzimy ją pod swoim szyldem – przypomniał Andrzej Reczyński.
W piekarni wciąż działają poniemieckie maszyny – mieszalniki, prasy, przesiewacz. Andrzej Reczyński dbał o zachowanie oryginalnego wyposażenia, naprawiając i dorabiając części do starych urządzeń.
Przyszłość piekarni pod znakiem zapytania
Andrzej Reczyński rozważał różne scenariusze dla przyszłości piekarni, w tym opcję muzealną.
- Braliśmy pod uwagę opcję muzealną. Jeśli nie znajdą się chętni do prowadzenia piekarni, można by przynajmniej pokazywać jej historię – zaproponował.
Obecnie prowadzi rozmowy z potencjalnymi następcami, a jedna z ofert wydaje się być bardzo poważna. Szczegółów jednak nie chciał na razie ujawnić.
Podczas ostatniej zmiany Reczyńskiemu pomagał Mirosław Zygmunt, doświadczony piekarz. Klienci, chcąc pożegnać się z ulubionym miejscem, przynosili upominki i laurki, prosząc o ostatni chleb. Zamknięcie piekarni Reczyńskich to z pewnością koniec pewnej epoki w historii Szczecina, ale być może wkrótce pojawi się ktoś, kto podejmie wyzwanie i ocali to wyjątkowe miejsce od zapomnienia.