Przypomnijmy, ogromny okaz został wyłowiony kilka dni temu w Świnoujściu przez dwójkę turystów z Głogowa. Mężczyźni postanowili wybrać się na ryby, nie spodziewali się jednak, że krótki wypad z wędką nad wodę przyniesie tak spektakularny efekt. Żeby wyciągnąć zdobycz na brzeg, wędkarz musiał zdjąć buty i wejść do lodowatej wody.
Okazało się, że na wędkę złapał się sporych rozmiarów szczupak, o wadze około 8 kilogramów. Ryba jednak trafiła z powrotem do wody dzięki dobremu sercu syna wędkarza, który ulitował się nad szczupakiem i poprosił ojca, by wypuścił go z powrotem do Świny.
Wędkarze zwrócili jednak uwagę na pewien istotny szczegół. Na ciele ryby znajdowało się wiele ran. Pojawiły się nawet podejrzenia, że przyczyną mogła być niedawna eksplozja Tallboya - bomby z czasów II wojny światowej. Eksperci w dziedzinie ichtiologii rozwiewają jednak wszelkie wątpliwości. Okazuje się, że wszystkiemu winne są... kormorany! W Świnoujściu i okolicach można spotkać liczne stada, a wręcz "gangi" tych drapieżnych ptaków.
- Wszystkie rany wskazują na atak kormoranów - wyjaśnia Rafał Pender, dyrektor Polskiego Związku Wędkarskiego w Szczecinie. - Takie rany mogą doprowadzić nawet do śmierci ryby.
Jeden kormoran, żeby przeżyć, musi zjeść około pół kilograma ryby dziennie. To doprowadza do sytuacji, że ryby są bardzo często atakowane przez ptaki. Nie zawsze zostają zjedzone, często bywają tylko poranione. Nie wszystkie niestety przeżywają spotkanie z kormoranami. W związku z tym, że ptaki występują dość licznie, skutki są równie duże.
- Kormorany są często gorsze niż kłusownicy - podsumowuje Rafał Pender.