Do zdarzenia doszło w miniony piątek, 25 czerwca. Było już po uroczystościach ślubnych, trwała wspólna zabawa w sali weselnej. W jednej chwili wszystko runęło. Dosłownie. Zabawę niespodziewanie przerwał telefon do państwa młodych z informacją o wybuchu w ich domu. Nowożeńcy natychmiast udali się na miejsce zdarzenia. Niestety wiadomość potwierdziła się. Ich dom obrócił się w zgliszcza. Wszystko to, na co pracowali latami, legło w gruzach. Młodzi małżonkowie pozostali bez dachu nad głową.
Początkowo podejrzewano, że przyczyną wybuchu był gaz. Jednak krótko po zdarzeniu okazało się, że nie był to jednak nieszczęśliwy wypadek, lecz celowe działanie. Ktoś podłożył ładunek wybuchowy.
Czytaj więcej: Ela i Adam brali ślub, gdy ich dom legł w gruzach. Wybuch gazu zniszczył ich marzenia
Na szczęście w chwili wybuchu w domu nie było nikogo, chociaż niewiele brakowało, by doszło do tragedii. Dzieci państwa młodych miały wrócić do domu z opiekunką dopiero po północy. Eksplozja nastąpiła wcześniej.
W sprawie zatrzymano dwóch mężczyzn. Jeden z nich to obywatel Ukrainy, Mikołaj O., który już trafił do aresztu, gdzie spędzi 3 miesiące.
- Pierwszy ze sprawców usłyszał zarzut sprowadzenia zdarzenia, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach, mających postać pożaru, za co grozi mu od 1 do 10 lat więzienia - mówi w rozmowie z "Super Expressem" prok. Alicja Macugowska-Kyszka z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.
Jak się okazało, mężczyzna wrzucił do okna w piwnicy materiał łatwopalny, który następnie podpalił.
Drugi zatrzymany, Bogdan W., poza tym samym zarzutem, usłyszał również zarzut sprawstwa, czyli mówiąc wprost - zlecił wysadzenie w powietrze domu państwa Wawrzyniaków. To mieszkaniec tej samej wsi.
We wtorek prokurator skierował do sądu wniosek o trzymiesięczny areszt.
Czytaj też: Bawili się na własnym weselu, gdy ich dom wyleciał w powietrze. To nie był wybuch gazu [ZDJĘCIA, NOWE FAKTY]
Poszkodowani w wyniku wybuchu państwo Wawrzyniakowie są przerażeni. Nie dość, że stracili cały dobytek, to pozostali z kredytem do spłacenia. Ich życie, podobnie jak wymarzony dom, legło w gruzach. Obecnie mieszkają u świadków. Boją się wracać do domu, a dokładniej do miejsca, w których stał ich dom. Budynek nie nadaje się do zamieszkania. Konieczna będzie jego rozbiórka i budowa od podstaw. Jednak Ela i Adam nie chcą już wracać do tego miejsca.
- Niech wyburzy ten, kto zaczął - mówi pan Adam. - Nie będę się tu budował.
- Nie byłabym w stanie tu mieszkać - mówi pani Ela. - Bałabym się nie tylko o siebie, ale też o dzieci.
Na pomoc pokrzywdzonym natychmiast ruszyli ich bliscy. Na portalu zrzutka.pl ruszyła zbiórka pieniędzy, które maja pomóc Eli i Adamowi w odzyskaniu tego, co stracili. Dotychczas zebrano ponad 30 tysięcy. To jednak zbyt mało, by osiągnąć zakładany cel w kwocie 300 tysięcy złotych.
Swoją pomoc zadeklarował również samorząd. Gmina kupiła trzypokojowe mieszkanie w sąsiedniej miejscowości, do którego państwo Wawrzyniakowie będą mogli wprowadzić się już w najbliższych dniach.
Nieoficjalnie mówi się, że wybuch był pokłosiem konfliktu, który dotyczył kawałka ziemi i stawu. Państwo Wawrzyniakowie mówią jednak, że żaden otwarty konflikt nie miał miejsca, jednak to co się wydarzyło, mogło mieć związek z nieprawidłowościami, które ujawniono w wyniku badań geodezyjnych
- Jakiś czas temu zleciłem geodetom sprawdzenie granicy działek. Okazało się, że płot stał w niewłaściwym miejscu. Był przesunięty o około 4 metry wgłąb naszej działki - mówi pan Adam. - Żadnych zatargów jednak nie było - dodaje.