Bruno urodził się bez kości piszczelowych i bez palców u rąk i nóg. Grozi mu amputacja. By móc stanąć na własnych nogach potrzebna jest skomplikowana operacja. Można ją wykonać w Stanach Zjednoczonych, w klinice na Florydzie, a jej koszt to ponad milion złotych.
Gdy rodzice chłopca zaapelowali o datki dla ich chorego synka, wiele osób otworzyło swoje serca i portfele. Stan konta rósł, chociaż nie brakowało przeciwności losu. Pod koniec stycznia w jednym ze sklepów skradziono puszkę z datkami dla Bruna. Złodzieja na szczęście udało się zatrzymać, a pieniądze odzyskać. Później nadeszła epidemia koronawirusa i gwałtowny skok kursu dolara, który sprawił, że uzbierana z górką kwota na operację stopniała tak bardzo, że okazało się, że na wyjazd brakuje ponad 20 tysięcy złotych.
Na szczęście Polacy po raz kolejny pokazali, że los chłopca nie jest im obojętny. Udało się uzbierać brakującą kwotę i operacja Bruna wydaje się być niezagrożona. Zbiórka na portalu Siepomaga.pl jest wciąż otwarta. Datki można wpłacać do 4 kwietnia.
"Dziękujemy Wam kochani. Bez Was by się nie udało. Ponowie cieszymy się i wierzymy że będę chodził, juz tak niewiele dzieli nas od tego bym postawił swoje pierwsze kroki" - tak na Facebooku napisali w imieniu chłopca jego rodzice.