
Przedstawiciele sieci Aral poinformowali, że coraz więcej stacji paliw funkcjonujących pod jej szyldem będzie zamykanych w nocy. Między godziną 22:00 a 4:00 dystrybutory na setkach stacji Aral przestaną działać. Jak informuje polonijny portal polskiobserwator.de, zmiany będą dotyczyć zwłaszcza terenów wiejskich, gdzie ruch na stacjach benzynowych jest mniejszy, a co za tym idzie - ich funkcjonowanie przez całą dobę jest nieopłacalne.
W godzinach nocnych tankuje coraz mniej kierowców, a koszty rosną. Nowa, wyższa płaca minimalna w wysokości 15 euro za godzinę jest jedną z kilku powodów, że utrzymanie nocnych zmian przestaje mieć sens.
W Niemczech pod szyldem Aral funkcjonuje 600 stacji paliw. Pracuje na nich około 6 tysięcy osób. Skrócenie czasu pracy spowoduje, że pracę może stracić aż 300 osób. Zmiany odczuje także spółka-córka Castrol, gdzie planuje się redukcję 60 miejsc pracy.
Mimo iż firma zapewnia, że dla pracowników przygotowano plan socjalny, wśród zatrudnionych panuje ogromny niepokój.
Decyzja niepokoi również kierowców, zwłaszcza tych, którzy jeżdżą zawodowo przez całą dobę - kierowców ciężarówek, ratowników medycznych czy dostawców, którzy mogą mieć potrzebę skorzystania ze stacji paliw o każdej porze. Istnieją obawy, że zmiany planowane przez paliwowego potentata będą miały negatywny wpływ na płynność transportu i logistyki.
Czy inne firmy pójdą w ślady Arala? Nie jest wykluczone, że jeśli to rozwiązanie się sprawdzi, same wprowadzą podobne ograniczenia w działalności, co przełoży się na utrudnienia dla kierowców, ale przede wszystkim sprawi, że wiele osób zostanie zagrożonych utratą pracy.
Stacje paliw Aral funkcjonowały również w Polsce. Kilkanaście lat temu marka została przejęta przez sieć BP i Aral niemal zupełnie zniknął z naszego kraju. Pod tym szyldem działa obecnie zaledwie kilka stacji zlokalizowanych przy granicy z Niemcami.
Polecany artykuł: