Koronawirus na długie tygodnie zmienił priorytety w działaniach szczecińskich strażników miejskich. Zdecydowana część interwencji lokalnych stróżów prawa związana była z ochroną mieszkańców przed rozprzestrzenianiem się śmiertelnie niebezpiecznego wirusa.
- Szereg obostrzeń dotyczących funkcjonowania w życiu codziennym i w przestrzeni publicznej spowodowało na długie tygodnie spowolnienie w ruchu ulicznym - mówi st. insp. Joanna Wojtach ze szczecińskiej straży miejskiej. - Początek pandemii to puste ulice i pojedyncze samochody przemieszczające się po naszym mieście.
Ograniczenia w przemieszczaniu się spowodowały, że ruch na ulicach spadł niemal do zera, a co za tym idzie - mniej było wykroczeń. Dopiero po około dwóch miesiącach pojawił się szereg poluzowań: wolno nam już chodzić do lasu, parku, spacerować. Powoli następuje powrót do wykonywania pracy stacjonarnej w swoich zakładach pracy.
- Mieszkańcy Szczecina też poczuli większą swobodę, coraz śmielej korzystają z dobrodziejstwa swobodnego przemieszczania się w przestrzeni publicznej, coraz częściej ten i ów ściąga maseczkę czy chustę z nosa i ust - dodaje Joanna Wojtach. - Powracają też stare, niestety niedobre nawyki kierowców. I znów szczecińscy strażnicy miejscy musieli wkroczyć do akcji, by eliminować wszelkie grzechy kierowców w zakresie parkowania pojazdów.
Intensyfikacja tych działań na przestrzeni ostatnich dwóch tygodni przełożyła się na prawie 800 interwencji w zakresie ruchu drogowego, nałożeniem 450 blokad na koła nieprawidłowo zaparkowanych pojazdów, odholowaniem ponad 30 aut. Nie obyło się też bez sankcji karnych, to w sumie 650 kar dla kierowców.
- W czasie epidemii tym bardziej pożądana jest żelazna dyscyplina: nie tylko w zakresie przestrzegania rygorów sanitarnych, ale także w funkcjonowaniu w ruchu drogowym - dodaje rzeczniczka straży miejskiej. - Apele o odpowiedzialność dotyczą także kierowców!
Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express. Kliknij TUTAJ