- Centrum Leczenia Oparzeń jest pierwszym i jak dotychczas jedynym tego typu ośrodkiem w tej części Polski prowadzącym specjalistyczne leczenie oparzeń u najmłodszych pacjentów – poinformowała w środę rzeczniczka szpitala "Zdroje" Magdalena Knop.
Jak dodała, obecnie na 7-łóżkowym oddziale przebywa czworo dzieci, m.in. 13-miesięczna dziewczynka, która w święta wpadła do wanny z gorącą wodą oraz 2-letnia dziewczynka poszkodowana podczas pożaru domu na szczecińskim Krzekowie.
Czytaj więcej: Szczecin: Tragiczny pożar domu mieszkalnego na Krzekowie. Nie żyje 10-letni chłopiec
Knop zaznaczyła, że pierwszy kwartał roku był okresem wzmożonej pracy dla specjalistów – podobnie jak w poprzednich latach.
- Tylko w trzech pierwszych miesiącach tego roku w naszym centrum przyjęliśmy 23 pacjentów. To bardzo duża liczba, zważywszy na fakt, że leczenie oparzonych dzieci może trwać tygodniami, a najcięższe przypadki wymagają nawet kilkumiesięcznej hospitalizacji. Dwóch pacjentów leczonych u nas obecnie trafiło tu w lutym i nadal potrzebują specjalistycznej opieki szpitalnej - powiedział lekarz kierujący CLO Ireneusz Pudło.
Luty – jak wskazano – był najtrudniejszym okresem; na oddziale nie było już wolnych miejsc, a lekarze musieli przekazywać najlżej oparzonych pacjentów na Oddział Chirurgii Dziecięcej, którego Centrum Oparzeń jest częścią.
Zgodnie z założeniami, Centrum Leczenia Oparzeń powinno stanowić przede wszystkim zabezpieczenie dla dzieci, które uległy oparzeniom w wyniku pożarów lub innych nieszczęśliwych wypadków.
- Praktyka pokazuje, że w 90 proc. przypadków udzielana jest tu pomoc przede wszystkim dzieciom do czwartego roku życia, u których doszło do urazu w wyniku oparzenia gorącym płynem, takim jak kawa, herbata, zupa czy mleko - w obecności rodziców lub opiekunów. Czyli zdecydowanej większości z tych tragedii można było zapobiec, zachowując odrobinę zdrowego rozsądku i wyobraźni przez osoby sprawujące nad nimi opiekę – podkreśliła Magdalena Knop.
Dodała, że według szacunków w Polsce rocznie dochodzi do ok. 200 tys. oparzeń, spośród których trzy czwarte dotyczy dzieci.
- To jedne z najbardziej traumatycznych urazów, jakie mogą ich dotknąć. Nie każdy zdaje sobie sprawę, że skóra małych dzieci jest bardzo wrażliwa. U nich do urazu dochodzi już przy temperaturze 40 st. C. W ciągu krótkiej chwili nawet niewielka ilość gorącego płynu może zmienić całe życie oparzonego malucha, a nawet doprowadzić do jego śmierci – wyjaśnił dr Pudło.
Pierwszy pacjent trafił do Centrum Leczenia Oparzeń dla dzieci i młodzieży na początku kwietnia 2011 r. Centrum kosztowało blisko 1,3 mln euro i powstało dzięki pomocy finansowej w ramach Mechanizmu Finansowego EOG pochodzącego z Norwegii, Islandii i Lichtensteinu.