Niepokojące zjawisko opanowuje Szczecin
"Słupoza" staje się w Szczecinie zjawiskiem coraz bardziej powszechnym. Świadczą o tym niezliczone ilości słupów stawianych w ogromnym zagęszczeniu - jedne służą do podwieszania sieci trakcyjnej, inne do oświetlenia ulic, a jeszcze inne do montażu znaków drogowych czy sygnalizacji świetlnej, co nie tylko wygląda mało estetycznie, ale często też zagraża bezpieczeństwu, ograniczając widoczność. Przy okazji "torowej rewolucji", czyli przebudowie torowisk tramwajowych i ulic, głośno zrobiło się m.in. o słupie-zawalidrodze na ulicy Asnyka, "lesie" słupów na placu Rodła, słupie "wchodzącym" na balkony i całym rzędzie słupów na środku chodnika na alei Wyzwolenia. W każdym z tych przypadków urzędnicy znajdują jakieś wytłumaczenie - w postaci instalacji podziemnych, przepisów dotyczących ilości słupów do podtrzymania sieci trakcyjnej czy tzw. "skrajni", czyli zachowania bezpiecznej odległości od jezdni czy drogi dla rowerów (w przypadku chodnika ta zasada nie obowiązuje, pieszy ma iść "slalomem" albo może zderzyć się z "zawalidrogą"). Osobną kwestią pozostaje estetyka, która w tym przypadku schodzi na plan dalszy, a wręcz spada na ostatnie miejsce.
"Słupoza" zaatakowała plac Grunwaldzki
To niepokojące zjawisko dotarło również na plac Grunwaldzki. W ostatnim czasie w centralnej części placu pojawił się wielki stalowy słup, który wyróżnia się na tle pozostałej infrastruktury, nie tylko kształtem, ale również kolorem. W obrębie placu znajdują się bowiem czarne, stylizowane latarnie, wiaty przystankowe, a mniej estetyczne słupy trakcyjne są raczej ustawione w taki sposób, aby były jak najmniej widoczne i nie zaburzały estetyki. Niestety ten najnowszy element miejskiej infrastruktury, który będzie służył do montażu kamery monitoringu, jest wątpliwą "ozdobą" tego miejsca. Jest wielki, toporny, w blado-szarym kolorze i ustawiony w centralnej części placu. Dodatkowo znajduje się na przecięciu szlaków pieszych i podobnie jak inne słupy stawiane w przypadkowych miejscach, może stanowić barierę architektoniczną. Mówiąc krótko: nie wygląda to dobrze, co również potwierdzają opinie mieszkańców.
Pierwsze podejście: usunąć lub przenieść
Szpetny słup-zawalidroga nie umknął uwadze radnego Przemysława Słowika, który w interpelacji do prezydenta miasta nie tylko wytknął celowe oszpecanie miasta, ale wprost zażądał usunięcia słupa. Radny podkreśla, że nawet gdyby nie było możliwości umieszczenia kamer na istniejących słupach, to z całą pewnością można byłoby znaleźć mniej inwazyjną dla przestrzeni lokalizację.
Odpowiedzi na interpelację radnego Słowika udzielił sekretarz miasta Ryszard Słoka. Zdaniem urzędnika lokalizacja słupa jest właściwa i nie ma możliwości ustawienia go w innym miejscu. Nie ma również ani słowa o zaburzonej estetyce otoczonego XIX-wiecznymi kamienicami placu, przez który przebiega tzw. "Złoty szlak".
"Projekt został uzgodniony na Naradzie Koordynacyjnej MODGiK przez Wydział Architektury i Budownictwa Urzędu Miasta Szczecin. Teren inwestycji nie obejmuje obszaru wpisanego do rejestru zabytków, w związku z tym nie było podstaw do uzyskania pozwolenia właściwego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków" - czytamy w odpowiedzi na interpelację. Sekretarz miasta dodaje w niej również, że "teren inwestycji nie obejmuje obszaru wpisanego do Gminnej Ewidencji Zabytków, w związku z tym nie było podstaw do uzyskania pozwolenia właściwego Miejskiego Konserwatora Zabytków".
Drugie podejście: przemalować
Mimo "odbicia się od ściany" radni nie poddają się. Kolejną interpelację w sprawie słupa na placu Grunwaldzkim wystosował radny Patryk Jaskulski, który zwrócił uwagę na jego kolor, który zupełnie nie pasuje do pozostałych elementów małej architektury. Pyta w niej m.in. o to czy "kolor słupa jest zgodny z katalogiem mebli miejskich".
"Pragnę zauważyć, że miejsce, w którym się znalazł słup, jest objęte ochroną konserwatorską, a zatem cała mała architektura, w tym również słup, powinna być zgodna z zasadami zachowania zabytków. W przypadku placu Grunwaldzkiego, takie zasady wymagają, aby elementy małej architektury miały jednolity, czarny kolor" - czytamy w interpelacji radnego Jaskulskiego, który podkreśla, że kolor słupa zaburza spójny wygląd placu Grunwaldzkiego. "Przypominam, że plac ten jest jednym z najważniejszych miejsc w Szczecinie, a jego estetyka ma duże znaczenie dla mieszkańców miasta oraz turystów" - dodaje radny i apeluje o rozważenie przemalowania słupa na kolor czarny.
"Uważam, że to najprostsze rozwiązanie, które pozytywnie wpłynie na wygląd placu Grunwaldzkiego" - podkreśla Patryk Jaskulski.
Odpowiedź miasta: "Nie da się"
Okazuje się jednak, że nawet "najprostsze rozwiązanie" przerasta możliwości miejskich urzędników. Odpowiedzi na interpelację Patryka Jaskulskiego, podobnie jak w przypadku wcześniejszego pisma Przemysława Słowika udzielił sekretarz miasta Ryszard Słoka.
"W związku z brakiem wymagań w zakresie koloru słupa postawionych przez Wydział Urbanistyki i Architektury podczas uzgadniania dokumentacji na naradzie Zespołu Uzgadniania Dokumentacji Projektowych MODGiK w Szczecinie, słup został zainstalowany w kolorze takim samym jak wszystkie słupy w projekcie systemu monitoringu" - czytamy w odpowiedzi.
Ogólnie niewiele z niej wynika, poza tym, że "nie da się". Słup ma być taki, a nie inny i nie jest ważne, czy pasuje do otoczenia, czy najzwyczajniej je szpeci.
"Miasto nie potrafi połączyć bezpieczeństwa z estetyką"
Bezpieczeństwo jest ważne, więc rozbudowa systemu monitoringu nie podlega żadnej dyskusji. Warto jednak mieć na uwadze estetykę, która podobnie jak poczucie bezpieczeństwa ma ogromny wpływ na atrakcyjność Szczecina. Zdaniem radnego Patryka Jaskulskiego można było te dwie rzeczy pogodzić.
- Jestem zaniepokojony faktem, że miasto nie potrafi połączyć bezpieczeństwa z estetyką zabytkowej przestrzeni na placu Grunwaldzkim - ważnym elemencie "Złotego szlaku", turystycznej wizytówce miasta - mówi Patryk Jaskulski w rozmowie z "Super Expressem". - W takim miejscu miasto powinno być bardziej wrażliwe na estetykę. Jeśli słup musiał powstać w centralnej części placu, mógłby on przynajmniej nawiązywać kolorem do małej architektury w sąsiedztwie - dodaje radny.
Jest jeszcze szansa, żeby ten błąd naprawić. Wszystko jednak zależy od dobrej woli urzędników i pozostaje mieć nadzieję, że zamiast podejmować decyzje "zza biurka", częściej będą wychodzić "w teren", by lepiej poznać miasto, jego problemy i zrozumieć potrzeby jego mieszkańców.