60-letni pan Tadeusz mieszkał w niewielkiej komunalnej kawalerce na czwartym piętrze bloku przy ul. Jagiełły. Był samotny i schorowany. W grudniu 2018 roku przepadł bez wieści. Nie wychodził z mieszkania, nie otwierał drzwi, nie odbierał telefonu.
Sąsiadów zaniepokoiło nie tylko nagłe zniknięcie mężczyzny, ale robaki, które zaczęły pojawiać się w innych mieszkaniach w całym budynku. Były w szafach z ubraniami, w kuchniach, toaletach, dosłownie wszędzie. Mieszkańcy podejrzewali, że stało się coś złego. Jednak pomimo licznych zgłoszeń, administracja budynku nie reagowała. Urzędnicy i przedstawiciele służb odmawiali interwencji, tłumacząc, że nie mają ku temu żadnych podstaw.
Zakazany kult Santa Muerte. Dlaczego Watykan zabronił czcić Świętą Śmierć?
Mijały kolejne miesiące i nikt nie reagował - poza mieszkańcami budynku, którzy dosłownie "odbijali się od drzwi", byli zbywani przez kolejnych urzędników. Na policję trafiło zawiadomienie o zaginięciu pana Tadeusza. Nic to jednak nie dało.
Gdy na prośbę zdesperowanych lokatorów, sprawą zainteresowali się reporterzy programu "Alarm", emitowanego na antenie TVP1, dopiero po wielu miesiącach zdecydowano się podjąć interwencję. Policjanci wyważyli drzwi i weszli do mieszkania. Widok był koszmarny!
– Tam był rój robaków i kości – mówi jedna z lokatorek w rozmowie z reporterami programu "Alarm". - Dywany, chodniki, dosłownie wszystko w robactwie!
Okazało się, że mężczyzna zmarł w swoim mieszkaniu. Jego zwłoki leżały przez blisko rok.
Śledztwo w sprawie śmierci pana Tadeusza prowadzi szczecińska prokuratura. Przyczyny śmierci ma wyjaśnić sekcja zwłok.
Cały reportaż można obejrzeć na stronie TVP VOD.
Czytaj też: Przed tobą zimowa podróż? Koniecznie sprawdź auto przed wyjazdem