Do makabrycznej zbrodni doszło niemal 20 lat temu, nieopodal wsi Kołki (woj. zachodniopomorskie) między lipcem a październikiem 2002 roku. Zdaniem śledczych pięciu mężczyzn zabrało z baru innego mężczyznę do samochodu. Wywieźli go kilkanaście kilometrów dalej nad jezioro Osiek. Tam miało dojść do morderstwa, usmażenia i zjedzenia części ciała ofiary. Po zabiciu i zjedzeniu części ciała ofiary, podejrzani mężczyźni mieli utopić zwłoki w jeziorze. Co ciekawe, ciała nie znaleziono, pomimo przeczesania dna jeziora. Prokuratura Okręgowa w Szczecinie tłumaczy, że choć nie ustalono danych ofiary, zebrany w toku postępowania materiał dowodowy oraz inne materiały zebrane w sprawie, dały podstawę do tego, żeby skierować do sądu akt oskarżenia.
Polecany artykuł:
Zatrzymano czterech podejrzanych
Podejrzanych o tę makabryczną zbrodnię zatrzymano dopiero 15 lat po zdarzeniu. Aresztowano czterech mężczyzn. Piąty podejrzany już nie żył, kiedy zatrzymano pozostałych. Podobno to on miał przybliżyć całą historię ze wsi Kołki. Anonimowa osoba poinformowała o tym policję za pośrednictwem maila. Mieszkańcy wsi Kołki nie wierzyli w prawdziwość historii. Matka nieżyjącego już Zbigniewa B. twierdzi, że jej syn mógł zmyślić całą historię, ponieważ miał problemy psychiczne.
Trzem oskarżonym uchylono areszt po półtora roku od zatrzymania. – Pierwszy raz nad tym jeziorem byłem z policją – mówił w rozmowie z dziennikarzami "Uwagi" Pan Janusz, jeden z podejrzanych. – Nie wiedziałem, o co chodzi w tej sprawie i do tej pory nie wiem. Nie wiem, jak to wytłumaczyć – zastanawia się drugi z podejrzanych, pan Sylwester.
Spędził w więzieniu cztery lata
Za kratami pozostał tylko jeden z oskarżonych, Robert M. Dlaczego? Podobno wpływ miało zeznanie trzeciego z podejrzanych Rafała O., który miał potwierdzić, co mężczyźni zrobili nad jeziorem z ofiarą, choć później wycofał swoje zeznania. – Najpierw opowiadał tę historię, potem konsekwentnie odmawiał, potem do tego wracał. Wersja jest troszkę inna. Pamiętajmy, że to jest człowiek upośledzony umysłowo i jest alkoholikiem. To jest człowiek, którym niezwykle łatwo manipulować i go przestraszyć – mówił reporterom TVN prof. Jan Widacki, obrońca Roberta M.
Robert Majcher spędził w więzieniu 4 lata. – To, że siedział cztery lata… zabrali mu cztery najpiękniejsze lata. Dzieci były małe, a teraz już dorastają i on ich w tym czasie nie widział – mówi sąsiadka. – Jak można zamknąć kogoś za nic i trzymać go cztery lata? Cieszymy się, że jest, ale stracił już wszystko. Stracił rodzinę, dzieci, wszystko, na co ciężko pracował.
Polecany artykuł:
25 lat więzienia
Robert M. został skazany na 25 lat więzienia, na poczet kary zaliczono mu cztery lata, które spędził już w areszcie. Wyrok nie jest prawomocny.
Drugi sędzia podczas ogłoszenia wyroku zgłosił zdanie odrębne, poddał pod wątpliwość przypisywany Robertowi Majcherowi udział w całym zdarzeniu. W stosunku do pozostałych trzech oskarżonych Sylwestra B. Janusza S. i Rafała O. sąd umorzył postępowanie ze względu na przedawnienie się zarzutu o zbezczeszczenie zwłok.