Wywiad

Ferenc nie tylko świetnie mówi po polsku. Młody Węgier opowiedział o swoich pasjach i talentach, a nawet próbował nauczyć mnie węgierskiego!

2024-10-05 22:57

Pierwsze spotkanie z Ferencem było dla mnie ogromnym zaskoczeniem, prawdopodobnie jak było zaskoczeniem dla wielu innych turystów z Polski, którzy postanowili zatrzymać się w jednych z hosteli w centrum Budapesztu. Mężczyzna pracujący na recepcji nagle zaczynał rozmawiać z gośćmi po polsku. I nie była to "łamana" polszczyzna w stylu "dzień dobry, jak się masz?". Młody Węgier potrafił świetnie posługiwać się naszym językiem i rozmawiać na różne tematy.

To było ponad rok temu, gdy po raz pierwszy odwiedziłem Budapeszt podczas wakacji. Podczas rozmowy z Ferencem dowiedziałem się między innymi, że jeden z etapów jego życia miał związek z Polską. Polecił mi on również lekturę swojego bloga, poświęconego podróżom, które są jego pasją. Jak się okazuje - nie jedyną, gdyż jest on człowiekiem o licznych zainteresowaniach i talentach.

Stolica Węgier zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Mówiąc krótko: zakochałem się w tym mieście. Rok później zdecydowałem się ponownie odwiedzić Budapeszt, by po raz kolejny zobaczyć poznane wcześniej miejsca, ale także odkryć coś zupełnie nowego. Postanowiłem też, że spotkam się z Ferencem i namówię go na dłuższą rozmowę, gdyż wydał mi się bardzo nietuzinkową postacią, która nie tylko może pochwalić się licznymi pasjami i talentami, ale też może mieć wiele ciekawego do powiedzenia. Ferenc nie pracuje już wprawdzie w tym samym miejscu, jednak jest miło wspominany przez swoich dawnych współpracowników, a także przez turystów z Polski, którzy pisząc w sieci opinie na temat hostelu przy ulicy Nyár w centrum miasta, nie szczędzili miłych słów pod adresem sympatycznego recepcjonisty.

Z Ferencem umówiłem się na Fővám tér, czyli Głównym Placu Celnym nad brzegiem Dunaju i nieopodal Centralnej Hali Targowej, czyli jednej z największych atrakcji turystycznych Budapesztu.

Budapeszt

i

Autor: Grzegorz Kluczyński Budapeszt

Grzegorz Kluczyński: Cześć Ferenc, miło cię znów widzieć. Cieszę się, że zgodziłeś się na rozmowę. Nie byłem pewien czy będziesz mnie pamiętał. W końcu przez hostel, w którym pracowałeś, przewinęły się setki, jeśli nie tysiące turystów z Polski.

Ferenc Ocsovai: Witaj Grzegorz, oczywiście bardzo dobrze cię pamiętam. Pamiętam też naszą rozmowę w hostelu sprzed roku i bardzo pozytywną recenzję, którą pozostawiłeś po swoim pobycie u nas. To było naprawdę bardzo miłe. Cieszę się, że znów odwiedziłeś Budapeszt.

Zacznijmy od jednej z twoich największych pasji. Dużo podróżujesz, o czym piszesz na swoim blogu. Ile krajów udało ci się do tej pory odwiedzić?

Trudno powiedzieć... Nawet kilka tygodni temu próbowaliśmy to policzyć z moimi kolegami w pracy. Oni również wiedzą, że dużo podróżuję i to jest już chyba kilkanaście krajów, wszystkie w Europie. Przede wszystkim, jest to trochę poza moją strefą komfortu, aby podróżować poza Europę. Chociaż są pewne tanie sposoby, aby dostać się na przykład do Turcji lub do niektórych pozaeuropejskich krajów, m.in. do Egiptu lub Tunezji, ale ogólnie rzecz biorąc, dla mnie jest to trochę bardziej skomplikowane i droższe, aby podróżować poza Europę. I po prostu nie miałem jeszcze okazji.

Ale lubię jeździć po Europie. Podróżujesz czasem zaledwie 30 czy 100 kilometrów i jest już zupełnie inny kraj, zupełnie inna kultura. Dla mnie, jako podróżnika, który lubi obserwować różnice i podobieństwa, to bardzo miłe doświadczenie, zwłaszcza, gdy podróżuję do nieodległych krajów, takich jak Polska, Słowacja, Rumunia, gdzie byłem w sierpniu, mogę zauważyć, co mamy wspólnego i co nas różni.

Jeśli chcesz, mogę spróbować policzyć te kraje, jeden po drugim... Myślę jednak, że jest ich około 13 lub 14, ale jest pięć krajów, w których mieszkałem dłużej. Były to Włochy, Hiszpania, Czechy, Polska i Słowenia. To kraje, w których mieszkałem przynajmniej przez pół roku.

A inne, takie jak np. Niemcy, Austria, Chorwacja, Rumunia, San Marino i nie pamiętam, co jeszcze, odwiedzałem w wakacje. Słowację również i tak naprawdę lubię wiele miejsc na Słowacji, jest tam stosunkowo blisko. Ale lubię naturę i historię, więc jest idealnie.

Ferenc Ocsovai

i

Autor: Grzegorz Kluczyński Ferenc Ocsovai

Podróżujesz czasem zaledwie 30 czy 100 kilometrów i jest już zupełnie inny kraj, zupełnie inna kultura

Jesteś nie tylko podróżnikiem, ale też blogerem, poetą, muzykiem. Mówiąc krótko: człowiekiem wielu talentów. Jak znajdujesz na to czas?

Gdy jesteś artystą, ludziom często trudno zrozumieć jak można robić tyle rzeczy jednocześnie, ale myślę, że problem polega na tym, że uważają to za pracę, czyli coś, co pochłania czas i energię.

Ale dla mnie tak nie jest, ponieważ skupiam się najczęściej tylko na jednej z tych rzeczy. Na przykład mam okresy, kiedy bardziej skupiam się na graniu muzyki lub grze na gitarze, komponowaniu lub graniu z moim zespołem. Jest to również czas, kiedy mogę odpocząć od pisania, a kiedy piszę i bardziej skupiam się na pisaniu, mogę odpocząć i nie czuć się zbyt zmęczonym muzyką. Te dwie dziedziny mogą więc jakoś funkcjonować obok siebie. Zazwyczaj mówię, że są moją prawą i lewą ręką, ale nie potrafię określić, która jest ważniejsza.

To są różne okresy. Może się to zmieniać na przykład z tygodnia na tydzień. Ale dlatego nie czuję się wypalony.

A skąd czerpiesz inspirację do tych wszystkich działań, które składają się na twoją twórczość?

Skąd czerpię inspirację? To jest kolejne pytanie, na które odpowiedź pochodzi z wielu różnych źródeł. Jeśli pomyślę o mojej poezji, wpływ na nią mają m.in. moje podróże, różne kultury, mitologia i historia. Czasami po prostu obserwuję też ludzi i różne zjawiska społeczne.

Piszę dużo o miłości i kobietach i tego typu rzeczach i o pięknie, które mogę znaleźć. Dla mnie sednem poezji jest na przykład to, że jest dla mnie rodzajem fotografii. Gdy odczuwam jakieś emocje lub uczucia, staram się zrobić im zdjęcie i zachować ten moment, gdyż poezja opisuje chwile. Nie chodzi o to, aby zawsze tworzyć historię, chociaż czasami mogę napisać historię. Ale jest jakiś jeden szczególny moment i chcesz go zachować na wieczność, na przyszłość lub dla innych ludzi. Ale kiedy robię tego rodzaju poetycką fotografię, staram się zrobić, co w mojej mocy, aby przekazać to uczucie i mam pewne informacje zwrotne, że czasami może to zadziałać.

Są również pewne niedoskonałości, ponieważ odbiorcy, czytelnicy różnie interpretują wiersze. Nie możesz przekazać tego samego również z powodu bariery językowej, ponieważ ludzie mają różne pochodzenie, różny wiek i wiele innych różnic, więc nie każdy odbiera je tak samo.

Budapeszt

i

Autor: Grzegorz Kluczyński Budapeszt

Poezja stanowi dużą część twojej twórczości. Wydałeś dotychczas pięć tomików z wierszami. Jak już wspomniałeś, każdy postrzega i interpretuje poezję na swój własny sposób. Ja znalazłem w twoich wierszach wiele odniesień do podróży, które odbyłeś, wspomnienia, tęsknotę za różnymi miejscami, osobami. Jest w nich też wiele tajemniczości, a nawet magii...

To jest to, czego zawsze szukam i czego brakuje w naszym dzisiejszym świecie, tego rodzaju tajemnicy, o której wspomniałeś. Tak myślę, że mamy tendencję, zarówno w nauce, w polityce, w życiu codziennym, że ludzie myślą, że nie można mieć rozwiązania na wszystko, ale jest, jak w matematyce, że jest specjalny wzór, którego możesz użyć i w ten sposób możesz dowiedzieć się wszystkiego o świecie, wszystko zapisać - jak w matematyce czy innej nauce, i w końcu dojdziesz do punktu, w którym zrozumiesz cały świat. I myślę, że to niemożliwe. I to jest w tym piękne, że my, jako rasa ludzka, możemy zbliżyć się do tego punktu, ale jednak nigdy nie zrozumiemy wszystkiego. I zawsze jest ta tajemnicza część.

I to jest ta część, w której sztuka ma coś do powiedzenia i coś do zrobienia. To jest ta magia, czyli te nieznane i często niezrozumiałe rzeczy.

Dlatego na przykład lubię folklor i mitologię. Ludzie próbują jakoś wyjaśnić te historie, mimo, że nie zawsze to była prawda, co wynikało na przykład z błędnych interpretacji. Myślę tutaj między innymi o czarach czy cierpieniach z nimi związanych. Ale to także stworzyło coś nowego lub coś interesującego, co jest dziedzictwem kultury. Jest to dla mnie bardzo ważne. To jest również coś, co staram się jakoś utrzymać, ponieważ myślę, że tego ludziom właśnie brakuje, gdyż wielu wyznaje podstawową zasadę, że można wiedzieć wszystko o świecie i jeśli jest choroba, jest lekarstwo i można wyleczyć wszystko i że istnieje rozwiązanie na wszystko. Oczywiście, chcę też powiedzieć, że trzeba znaleźć lub poszukać rozwiązania, to dobry punkt widzenia, ale jakoś też myślę, że ludzie próbują uczynić naukę i finanse rzeczą świętą, zapominając na przykład o religii i innych rzeczach, które kiedyś były uznawane za święte. I ludzie czują, że to nie do końca działa, ale wciąż próbują to robić.

Uważam też, że sztuka jest tego ofiarą, że wiele osób, nawet profesorowie z akademii i uniwersytetów, profesjonaliści, eksperci lub krytycy, próbują rozrywać dzieła sztuki na kawałki i jak wtedy, po takiej "sekcji" wydaje się im, że wiedzą o nich wszystko. Myślę, że ludzie nigdy nie będą w stanie wykryć tej "magicznej" części sztuki. I tak właśnie powinno być.

Wracając do podróży. Mieszkałeś w kilku krajach. Sporo czasu spędziłeś również w Polsce. Jak go wspominasz?

Ludzie zazwyczaj myślą, że odbywałem te różne podróże i miałem okazję mieszkać za granicą, to być może pochodzę z bardzo bogatej rodziny lub coś w tym stylu. Odpowiadam od razu, że nie i że są różne, łatwiejsze sposoby.

Przede wszystkim, czasami miałem chyba sporo szczęścia, wiedziałem dużo o różnych stypendiach i odnajdywałem różne programy stypendialne. Historia jest więc dość długa i zaczęło się od tego, że ​​mieszkałem w Austrii przez rok. Byłem wolontariuszem w szkole Dumbo w ramach Europejskiego Wolontariatu, teraz Europejskiego Korpusu Solidarności.

Następnie, gdy przebywałem w czeskiej Ostrawie, poznałem dziewczynę z Polski i zostaliśmy parą. Ona była z Opola i powiedziała mi o tej możliwości, że istnieje fundusz wyszehradzki i stypendium między krajami wyszehradzkimi. Jeśli pochodzisz z jednego kraju wyszehradzkiego, możesz pojechać do innego i tam możesz studiować na uniwersytecie.

Było więc oczywiste, że aplikowałam, żeby spróbować mieszkać i studiować w Polsce, nie tylko ze względu na moją partnerkę i możliwość zamieszkania w Polsce, ale również dlatego, że zawsze miałam tę ambicję, żeby podjąć wyzwanie studiowania po angielsku, na przykład studia stacjonarne w języku angielskim. Chciałem też mieć studia magisterskie.

Sam wcześniej zajmowałem się dziennikarstwem, ale chciałam mieć dyplom, certyfikat, że jestem oficjalnie zawodowym dziennikarzem, ponieważ tutaj na Węgrzech, zawsze było wymówką, gdy odmawiano mi pracy, że nie mam dokumentów, że jestem zawodowym dziennikarzem. Zostałem więc przyjęty na Uniwersytet Wrocławski i studiowałem dziennikarstwo i komunikację społeczną. Były to studia magisterskie trwające dwa lata.

Najpierw mieszkałem w Katowicach, bo moja była dziewczyna pracowała w Katowicach. To były czasy COVID, nauka zdalna, więc mogłem mieszkać tam, gdzie chcę. Naprawdę mi się tam podobało.

Początkowo nie wiedziałem, co myśleć o Katowicach, bo wiedziałem tylko, że to dawne miasto przemysłowe, i myślałem, że może będzie jak dawne miasta przemysłowe na Węgrzech, jak Miszkolc, który jest też miastem partnerskim Katowic. I okazało się, że jest bardzo rozwinięte, trochę międzynarodowe, byłem pod wrażeniem, że jest tam wiele możliwości i bogate życie kulturalne. Naprawdę podobał mi się czas, który spędziłem w Katowicach i okolicach. To był pierwszy semestr.

Potem przeprowadziłem się do Mariboru w Słowenii. Moja była dziewczyna miała okazję tam pracować. To był wciąż jeszcze czas pandemii. Potem mieszkałem w Opolu, też przez semestr, a potem musiałem już od czasu do czasu jeździć do Wrocławia, na uczelnię. Właściwie to był mój jedyny semestr, kiedy naprawdę musiałem iść na uniwersytet.

A potem przeprowadziłem się do Hiszpanii w ramach Erasmusa. Ale nadal mam tyle dobrych wspomnień, że od tego czasu wracałem do Polski. We wrześniu ubiegłego roku pojechałem do Poznania i muszę przyznać, że Poznań jest moim ulubionym polskim miastem. Lubię też Kraków. Byłem tam dwa razy, raz z rodziną w maju. Pojechaliśmy też do Zakopanego. Mieliśmy taką, jak to nazywam, tradycyjną wycieczkę. Kiedy jesteś Węgrem, jedziesz do Krakowa, Zakopanego i kopalni soli w Wieliczce. Jest to typowa wycieczka, bo jest blisko, możesz wziąć samochód i po prostu przejechać przez Słowację i jesteś w Polsce. I w końcu odbyłem tę wycieczkę, co sprawiło, że byłem bardzo szczęśliwy.

I nadal jestem zakochany w Polsce. Mogę tam wrócić w każdej chwili. Nieważne, czy do mniejszego, czy większego miasta, bo zawsze mogę coś znaleźć ciekawego.

Wspomniałeś, że napisałem pięć książek, ale wszystkie to tomiki poezji. Ale wciąż mam w toku jedną książkę. To zupełnie inne wydawnictwo. Będzie dotyczyła mitologii słowiańskiej. I myślę, że nigdy nie wpadłbym na ten pomysł, gdybym nie mieszkał w Polsce, a potem w Słowenii, bo znalazłem tak wiele opowieści i tak wiele legend, które mnie zainspirowały. Szczególnie Słowenia ma bardzo, bardzo bogaty folklor ze względu na swoje warunki geograficzne, a także Polska, zwłaszcza miasta są pełne legend i wiele się o tym dowiedziałem i zacząłem je badać, kiedy mieszkałem w Katowicach. A potem, kiedy skończyłem swój pobyt w Słowenii, miałem mniej więcej rękopis książki, ale potem znalazłem bardzo dobre wydawnictwo, a także profesjonalnego redaktora, który bardzo mi pomógł. Ulepszaliśmy więc tę książkę i wciąż mieliśmy trochę dodatkowych informacji. I naprawdę, bez tego doświadczenia w Polsce, nigdy nie miałem nic wspólnego ze słowiańską kulturą.

Potem odkryłem też swoje własne dziedzictwo, bo moja rodzina, nie jest to jasne ani oficjalne, ale być może ma jakieś słowackie korzenie. Więc wtedy też zacząłem organizować więcej wycieczek z moimi przyjaciółmi na Słowację. I tylko dlatego, że znam trochę czeskiego i polskiego, rozumiem też trochę słowackiego i we wszystkich tych trzech krajach czuję się dobrze. Nieważne, czy byłem tam wiele razy, jak w Ostrawie lub Katowicach, czy to zupełnie nowe miejsca, które odwiedziliśmy tego lata z moimi przyjaciółmi. Mogę cieszyć się wszystkimi tymi miejscami.

Jeśli pomyślę o mojej liście życzeń, gdzie chciałbym pojechać w swoim życiu, na pewno znajdzie się na niej Gdańsk, Sopot i Gdynia. Chciałbym pojechać do Łodzi, Lublina czy Przemyśla. Wiele miast w Polsce jest na mojej liście.

Budapeszt

i

Autor: Grzegorz Kluczyński Budapeszt

A co sądzisz o Polakach? Czy jest coś, co ci się szczególnie spodobało lub nie spodobało w ludziach z Polski? Jak ich oceniasz?

Myślę, że bardzo podobną mentalność. Europejczycy z zachodu czy z południa poruszający się po Polsce i Węgrzech, mówią podobno, że jesteśmy chłodni, albo trzymamy dystans i dużo narzekamy. Myślę, że Polska jest bardziej otwarta pod tym względem, tak jak społeczeństwo jest bardziej otwarte w miastach.

Od ludzi słyszałem, że na wsi jest silna tradycja konserwatywna. Nie doświadczyłem tego, bo mieszkałem w miastach i znam ludzi z miast.

Zauważyłem, że jest to jeden z krajów, w którym liczba osób mówiących po angielsku była zaskakująca. W porównaniu do Włoch, Czech, czy może Słowenii, Polska była lepsza pod tym względem. Nawet Rumunia była ostatnio zaskoczeniem pod tym względem, ale myślę, że w Polsce, nawet gdybym nie mówił po polsku, nie miałbym żadnego problemu. Prawie wszyscy mówią po angielsku, może nie ci starsi ludzie, ale prawie wszyscy. I naprawdę ludzie byli otwarci, nie było problemu z tym, że jestem obcokrajowcem. Potem okazało się, że potrafię mówić po polsku i ludzie bardzo to docenili. Nie tak, jak na przykład w Hiszpanii, bo wiele osób na świecie mówi po hiszpańsku i ludzie nie przejmowali się tym zbytnio. Odniosłem wrażenie, że mogli się nawet bać, że jestem obcokrajowcem.

Ale w Polsce ludzie potrafili docenić, że mówię po polsku. I to też było dla mnie miłe, że mogłem jakoś przełamać lody i zawsze czułem się jak w domu, również z powodu podobnego jedzenia, z powodu natury. Ludzie byli też bardzo pomocni, gdy pytałem kogoś o coś na ulicy.

Naprawdę zawsze doświadczałem dużej otwartości i myślę, że także pod względem turystyki, ponieważ odkąd pracowałem w hostelu, mam pewne poglądy na temat turystyki i pewne doświadczenie, a także jako podróżnik, że ​​Polska mogłaby być jeszcze bardziej popularna i ciekawsza. Ale myślę, że dla niektórych ludzi z zachodu wciąż istnieją pewne stereotypy, ponieważ kiedyś był to kraj socjalistyczny. Niby jest plaża i morze, ale nie jest to jak w Hiszpanii czy Włoszech i po prostu nie stało się tak popularne, ale mogłoby być bardziej popularne, ponieważ ma wiele nieodkrytego bogactwa i wiele piękna.

I jestem bardzo szczęśliwy, że ​​mogłam po prostu wyjść poza schemat i zdałem sobie sprawę, że mogę również cieszyć się czasem w kraju, który nie jest tak daleko. Nie muszę jechać do egzotycznych miejsc, takich jak Szkocja, Hiszpania czy Grecja. Mogę po prostu pojechać do Polski i też znaleźć coś nowego.

Bardzo cenię sobie także polską gościnność. Kiedy mieszkałem u polskiej rodziny, dostałem dużo dużo opieki i spróbowałem dużo pysznego jedzenia. Mama mojej byłej partnerki traktowała mnie jak rodzinę, bardzo się interesowała jak mi idzie nauka na uniwersytecie. Gdy poznawałem ludzi w sklepach, sąsiadów, dalszą rodzinę, wszyscy byli dla mnie bardzo mili. Nie obawiałem się, że jestem obcokrajowcem. Czasem, kiedy wszyscy mówili po polsku, trochę się gubiłem, ale to była tylko kwestia języka, ale nie było to aż tak stresujące.

Niestety miałem bardzo złe doświadczenia w Hiszpanii. Chciałem zostać w Walencji, gdzie mieszkałem i chciałem tam pracować, studiować lub mieć jakieś życie. Mówię płynnie po angielsku, mówię płynnie po hiszpańsku i nie mogłem sobie z tym poradzić, ponieważ ludzie nie byli tak otwarci, jak się powszechnie mówi o Hiszpanach. Na podstawie moich osobistych doświadczeń, Polacy byli bardziej otwarci.

Dodatkowo, jako obcokrajowiec, skądkolwiek pochodzisz, czy to z Filipin, ze Stanów Zjednoczonych, Kanady, Afryki, Wietnamu, Turcji, skądkolwiek, myślę, że masz większe szanse na znalezienie porządnej pracy w Polsce. Będziesz bardziej akceptowany. Możesz mówić po angielsku, to nie jest problem dla ludzi.

Ludzie często mogą myśleć, że "och, w Hiszpanii jest łatwiej, ponieważ jest tak wielokulturowa, a Polska jest heterogeniczna", ale to tylko powierzchowne myślenie. Myślę, że w Polsce ludzie mają większe szanse, więc jeśli przyszłość przyniesie mi takie niespodzianki, to śmiało mógłbym wrócić do Polski, ale nigdy nie mógłbym wrócić do Hiszpanii, chyba że tylko na wakacje ale na pewno nie po to, żeby tam mieszkać.

A do Polski? W każdej chwili.

A negatywne strony?

Może było kilka sytuacji, kiedy spotkałem jakichś dziwnych ludzi na ulicy, na przykład blisko dworców kolejowych, ale myślę, że to jest problem dużych miast, może się zdarzyć wszędzie. Nie miało więc to znaczenia, czy to było miasto w Polsce czy gdzieś indziej.

Ferenc Ocsovai

i

Autor: Grzegorz Kluczyński Ferenc Ocsovai

Nie wyobrażam sobie mojego życia bez znajomości języka polskiego. To język, którego się kiedyś nauczyłem i może nie jest to profesjonalna znajomość języka, ale naprawdę nie chcę go zapomnieć.

Pewnie podczas, gdy pracowałeś w hostelu, usłyszałeś to nie raz, ale ode mnie usłyszysz to po raz kolejny. Naprawdę świetnie mówisz po polsku. Jak nauczyłeś się tego języka, który uznawany jest przecież za bardzo trudny?

Tak, tak. Właściwie dobrze mi idzie nauka języków i lubię języki, a polski był czwartym lub piątym językiem, którego zacząłem się uczyć i potraktowałem to naprawdę poważnie. To był chyba dobry punkt wyjścia.

Wydaje mi się, że mam supermoc. Mówię po polsku. I tak samo jest z węgierskim. Mam supermoc, mówię po węgiersku. Oba te języki są uważane za jedne z najtrudniejszych języków na świecie, ze względu na gramatykę, a jeśli chodzi o język polski, również ze względu na wymowę.

Czytałem alfabet fonetyczny, gdzie są transkrypcje polskich słów, są bardzo specjalne dodatkowe znaki. Ponieważ polskie dźwięki są tak specyficzne, że nie można nawet znaleźć odpowiednika w alfabecie fonetycznym, było to naprawdę trudne.

Myślę więc, że istotne jest to, że lubię języki, muzykę i poezję, a te rzeczy są ze sobą powiązane.

Mieszkałem też w Czechach, pracowałem z dziećmi i łatwo było nauczyć się czeskiego od dzieci. A czeski i polski są podobne. Moja była dziewczyna, która była Polką, powiedziała, że ​​dla niej czeski był trudny, ponieważ był zbyt podobny. A dla mnie czeski okazał się bardzo pomocny w nauce polskiego. Po pewnym czasie zacząłem nawet zapominać czeskiego, ponieważ już tam nie mieszkałem.

Ale z polskim było łatwiej, ponieważ mieszkałem w Polsce, mieszkałem z polską rodziną, a także, gdy znałem podstawowe słowa za granicą, starałem się zmusić. Nawet jeśli wiedziałem, że będę miał łatwiejsze życie z angielskim, starałem się zmusić do myślenia w tym języku i mówienia w tym języku, i robiłem to samo, gdy mieszkałem w Polsce. I to naprawdę mi bardzo pomogło.

A odkąd wyjechałem, miałem dobrą okazję do ćwiczenia z gośćmi w hostelu, w którym pracowałem, i zwykle reagowali tak samo jak ty: "Jak ktoś może mówić po polsku tutaj na Węgrzech? To takie przypadkowe". Ale miałem historię i musiałem ją ciągle opowiadać, dzięki czemu mogłem wciąż ćwiczyć.

A ponieważ teraz mam inne miejsce pracy, podtrzymuję swój polski przynajmniej biernie, np. słuchając radia. Nie chciałbym reklamować, ale jest kilka kanałów radiowych, których lubię słuchać, ponieważ mają wiadomości, reklamy i podstawowe rzeczy, które są łatwe do zrozumienia. Nie chodzi więc tylko o ćwiczenie języka, ale też o otrzymywanie informacji. dzięki temu wiem, co dzieje się na przykład w Polsce, albo we Włoszech czy Hiszpanii.

Myślę, że to wszystko, chociaż dla niektórych osób może to się wydawać dziwne.

Zanim przeprowadziłem się do Czech, nie byłem wielkim fanem języków słowiańskich. Chociaż mamy około 30 procent słownictwa języków węgierskiego i słowiańskiego, są one bardzo podobne, ale dla mnie to była dziwna kultura. Dopiero potem zdałem sobie sprawę, że naprawdę mamy ze sobą wiele wspólnego. Podobna muzyka, podobny folklor, opowieści, bajki, wzory z kwiatami, stroje ludowe, albo jedzenie. Na przykład jest potrawa z kapusty na Węgrzech, która jest dosłownie jak bigos. Mamy więc naprawdę wiele podobieństw.

Przez to zacząłem odkrywać język i inne rzeczy. I teraz naprawdę nie wyobrażam sobie mojego życia bez znajomości języka polskiego. To język, którego się kiedyś nauczyłem i może nie jest to profesjonalna znajomość języka, ale naprawdę nie chcę go zapomnieć.

Było już po polsku, teraz naucz mnie czegoś po węgiersku. To nie będzie łatwe, bo nie mam talentu do języków obcych.

Jest taki popularny zwrot, który jest chętnie używany we wszystkich językach. "Na zdrowie" to po węgiersku "egészségedre".

Egészségedre...

Mniej więcej tak jest.

"Jó napot" to jest "dzień dobry". Po angielsku jest to dosłownie to samo. "Dzień dobry" to jak "good day"

Jó napot...

"Jó napot" jako "cześć" to "Hány". "Szia", ale nie jest to jak pożegnanie po angielsku, jak "see you", ale jest to również używane kiedy witasz kogoś, w liczbie pojedynczej. "Szia" to nieformalny zwrot. Możesz też powiedzieć to w liczbie mnogiej, czyli "sziasztok", kiedy mówisz to do większej liczby osób. Jako powitanie, jak "hi" lub "bye", możesz powiedzieć "sziasztok". "Szia" and "sziastok" to zwroty nieformalne.

"Viszontlátásra" to zwrot na pożegnanie, czyli "do widzenia", ale możesz też powiedzieć krótko "viszlát". "Do zobaczenia" i "do widzenia" to u nas to samo.

"Köszönöm" to "dziękuję". "Köszönöm szépen" to "dziękuję bardzo"

Köszönöm... To wcale nie jest łatwe. Uprzedzałem, że nie będę pilnym uczniem.

Jestem pewien, że są polskie frazy, które są dłuższe.

Jest też ciekawa sytuacja odnośnie nazw obu naszych krajów. Polacy nazywają nas Węgrami, po węgiersku to "Magyar". Wiem, że po polsku też się używa tego określenia, ale tylko dla starożytnego ludu Magyar, jak przed powstaniem Królestwa Węgier, mówi się "Madziarze". Ale wiesz, to w sumie zabawne, bo w języku węgierskim też mamy zupełnie inne słowo określające Polskę. To "Lengyelország". A przymiotnik "polski" to "lengyel".

A powodem, dla którego jest inaczej, jest fakt, że kiedy Węgrzy tu przybyli, pierwszymi ludźmi z Polski, których spotkali, było plemię Lędzian z południa, dlatego zaczęli nazywać cały naród w ten sposób. Ale to ma jakiś sens, bo Polacy nazywają siebie Polakami z powodu plemienia Polan. Ale mamy też na przykład nazwisk Polak na Węgrzech. Jest to rodzaj synonimu, ale oficjalne to "polski" to "lengyel", "Polska" to "Lengyelország", "Warszawa" to "Varsó", "Kraków" to "Krakkó", "Wrocław" to "Boroszló" od niemieckiego "Breslau".

Budapeszt

i

Autor: Grzegorz Kluczyński Budapeszt

Budapeszt był już Paryżem, Buenos Aires, Wiedniem, Berlinem, Moskwą, Sankt Petersburgiem. To miasto jest bardzo uniwersalne.

Budapeszt to piękne miasto, w którym znajdziemy liczne atrakcje turystyczne. Jakie miejsca poleciłbyś szczególnie turystom, którzy licznie przyjeżdżają tutaj m.in. z Polski?

Myślę, że najlepszą odpowiedzią jest odpowiedź, że "to zależy".

Gdy pracowałem z turystami w hostelu, zwróciłem uwagę na bardzo trudne tendencje, wymagania i potrzeby turystów.

Czasami były pewne trendy, że jeśli ludzie przyjeżdżali ze Stanów Zjednoczonych czy Nowej Zelandii, byli zainteresowani jedną rzeczą. A jeśli byli np. z Belgii, Danii lub Polski, zainteresowania były zupełnie inne. Ale są dwa główne kierunki.

Młodzi ludzie po prostu chcą się dobrze bawić. Pytali mnie o puby w ruinach, miejsca imprezowe itp. I wiem, że wielu z nich lubi takie miejsca, ale ja raczej nie jestem ich wielkim fanem. Jestem raczej osobą, która lubi historię, lokalną kulturę i kuchnię i miejsca, więc zwykle je polecam, jednak nie każdy jest tym zainteresowany. Ale są ludzie, którzy wybierają obie te rzeczy.

Polacy są zazwyczaj bardzo zainteresowani termami, a mamy ich tu w Budapeszcie sporo. Myślę, że wciąż najtańsza, najbardziej dostępna i jedyna, w której byłem w życiu, to łaźnia termalna Széchenyi, która znajduje się w Városliget, parku miejskim, za Placem Bohaterów.

Tutaj jest jedna z bardzo popularnych łaźni. Może będzie widoczna, ale nie, nie widać jej za tobą. Teraz siedzimy blisko Dunaju, a tam jest Most Wolności, który jest moim ulubionym mostem, więc jako miejsce mogę go również polecić. I tutaj mamy Wzgórze Gellért, a tuż obok niego znajduje się Gellért Spa i Hotel Gellért. Jest również bardzo popularna, ale jest trochę droższa niż łaźnia Széchenyi. A potem jest łaźnia Rudas, również po stronie Budy, która jest bardzo wyjątkowa.

Generalnie myślę, że więcej uzdrowisk jest po stronie Budy i więcej wód termalnych blisko Wzgórza Gellért. Od czasów starożytnych, jeśli wiesz, że była tam starożytna osada Aquincum, było tam też wiele uzdrowisk, więc cała ta tradycja pochodzi z czasów rzymskich. Potem, kiedy było tu Imperium Osmańskie, oczywiście, były tam też termy.

Więc jest to popularne wśród Polaków, jak zauważyłem, nie tylko tutaj w Budapeszcie, ale także, gdy jadą do wschodniej części Węgier, do Debreczyna, Hajdúszoboszló, Sárospatak, Miszkolc, więc są to na przykład bardzo popularne miasta uzdrowiskowe na Egerze, we wschodniej i północno-wschodniej części Węgier, i bardzo łatwo jest się tam dostać dla Polaków, szczególnie z południowych części kraju, więc wiem, że są bardzo popularne.

I tutaj w Budapeszcie, myślę, że może być również interesujące miejsce, a nie każdy o tym wie. To jest Memento Park po stronie Budy. Trzeba wsiąść do autobusu i dojazd tam zajmuje około pół godziny. To specjalne, otwarte muzeum rzeźb z czasów socjalistycznych. Na przykład, kiedy była rewolucja w 1956 roku, najpierw zaczęło w Polsce demonstracjami w Poznaniu, na placu Mickiewicza, a potem był protest Solidarności tutaj na Węgrzech. Był bardzo duży pomnik Stalina, który został zniszczony przez wściekły tłum. Ale nadal można zobaczyć buty Stalina w tym muzeum.

Jest tam też specjalne miejsce zaprojektowane przez architekta z Memento Park, gdzie przestrzeń nad butami jest przykryta ramą i można mieć wrażenie, że pomnik nadal tam jest. Masz więc buty Stalina i wiele różnych pomników socjalistycznych polityków, bohaterów robotniczych lub innych ideologicznych pomników. Nie lubię tego stylu, więc nie jest dla mnie czymś szczególnym. Poszedłem tam po prostu z ciekawości, ponieważ można się wiele dowiedzieć o przeszłości, jak wyglądała historia i jak ludzie kiedyś myśleli. Ale na przykład dla zachodnich turystów może to być interesujące, ponieważ nigdy nie doświadczyli socjalizmu, a dla Polaków może to być ciekawe, bo doświadczyli tego i mogą porównać, co było tutaj takie samo, a co inne.

Znam tylko jedno miasto, Sofię w Bułgarii, gdzie jest coś podobnego, jak muzeum na świeżym powietrzu. Byłem w Sofii, ale nie w tym muzeum. Myślę więc, że ten park pamięci może być interesujący, co nie jest codziennością, którą można zobaczyć wszędzie.

I myślę, że Plac Bohaterów jest również interesujący, ponieważ mamy tam najważniejszych królów, książąt i polityków w historii Węgier. I jest tam wiele polskich odniesień. Na przykład masz króla Władysława. Jego matka była Polką, a oni przybyli tutaj właśnie z Polski. I potem Ludwig Wangierski, oczywiście, więc jego matka była również Polką i on również był polskim królem. Potem masz księcia Batorego z Siedmiogrodu, który też był polskim królem.

Niedawno, może dwa lata temu czytałem, że potem był książę Rakoczy II, który prawie został polskim królem, ale ostatecznie chyba odmówił polskiej korony dwa lub trzy razy. To było bardzo skomplikowane, jak wspierał go rosyjski car. Nie wiem tak naprawdę, jak wiele jest powiązań między historią Polski i Węgier, ale Plac Bohaterów może być wyjątkowy z tego powodu.

I oczywiście jest Most Łańcuchowy, który jest najsłynniejszy, ponieważ był to pierwszy most nad Dunajem, tutaj w Budapeszcie.

Przy Fővám tér, gdzie obecnie się znajdujemy, mamy na przykład Uniwersytet Korwina, a ten budynek był kiedyś urzędem celnym, dlatego nazwa Fővám tér odnosi się również do faktu, że cały ten obszar dotyczył urzędów celnych i opłat, więc dotyczył na przykład handlu.

I jeszcze pałac królewski, zamek i gmach parlamentu, z którego jestem bardzo dumny. Węgierski parlament narodowy, który nazywamy również domem kraju, ponieważ został oficjalnie wybrany najpiękniejszym parlamentem na świecie, może nawet dwa lub trzy razy. Zawsze konkuruje z parlamentem Ottawy z jakiegoś powodu, ale jest bardzo piękny. Widziałem wiele parlamentów. Ostatnio ten w Bukareszcie, w Rumunii.

Jest on rekordowy również z innych powodów, jak na przykład, że to jest najwięższy parlament na świecie i ma największe koszty utrzymania. Opłaty za prąd itp. mogą tu być najwyższe na całym świecie.

Jest on wyjątkowy, ale szczerze mówiąc, z artystycznego punktu widzenia, nie podoba mi się za bardzo. Nie mogę też powiedzieć, że to najpiękniejszy parlament, bo byłbym stronniczy, ale jeśli komisja konkursowa stwierdziła, że węgierski parlament jest oficjalnie najpiękniejszym parlamentem w neoklasycystycznym stylu. Znajduje się tam również Święta Korona Węgierska.

Bardzo ważnym miejscem jest również Bazylika, gdzie można znaleźć... zmumifikowaną prawą rękę, którą nazywamy świętą prawą ręką. Należała ona do króla Węgier św. Stefana i z powodu jakiegoś cudu przetrwała. Jest naprawdę mała. Byłem bardzo zaskoczony, kiedy poszedłem tam na mszę świętą na Wielkanoc. Zazwyczaj 20 sierpnia mamy fajerwerki z okazji urodzin Węgier, to także święto św. Stefana, i jest specjalna procesja z tą jego świętą prawą ręką.

To również bardzo interesujące, mimo że nie chodzi o Budapeszt. Można pojechać do Esztergonu, czyli po polsku - do Ostrzyhomu, który był stolicą Węgier w średniowieczu. Urodziłem się tam, pochodzę z wioski niedaleko Esztergonu, i jest tam również bazylika, która jest oficjalnie najważniejszą, ponieważ Estera była pierwszym arcybiskupstwem i pierwszym centrum religijnym Węgier. Budapeszt stał się stolicą po zjednoczeniu.

To zjednoczenie Budy, Pesztu i Óbudy, czyli części Budy, gdzie znajdowała się ziemia rzymska. Zasadniczo były to trzy części, a od tego czasu miasto wchłonęło też wiele wiosek wokół. Ja mieszkam w Zuglo za Placem Bohaterów. Kiedyś była to również wioska, były tam bagna, a potem niektóre jej części zamieniono w park, a inne przerobiono w podmiejską dzielnicę Budapesztu.

Można też, po prostu, wybrać się na spacer wzdłuż Dunaju.

Ciekawostką jest też węgierska rodzina Zsolnay, która jest bardzo znana ze swojej ceramiki. Na przełomie XIX i XX wieku zdobyła wiele światowych nagród, m.in. podczas Wystawy Światowej, gdy wzniesiono Wieżę Eiffla, lub szklany pałac w Londynie, który później został zniszczony. Rodzina Zsolnay brała w tym udział wiele razy i wiele razy zdobywała nagrody, ponieważ tworzyła nie tylko garnki i różne elementy ceramiki, ale także elewacje budynków. Tutaj w Budapeszcie jest to Uniwersytet Architektury i Inżynierii po stronie Budy, oryginalny budynek, który widzę stąd i który jest również pokryty ceramiką Zsolnay, Muzeum Przemysłu Pięknego lub Sztuk Pięknych i oczywiście Centralna Hala Targowa, Uniwersytet Weterynaryjny i Astoria. Możesz więc zauważyć tę wyjątkową sztukę lub architekturę Zsolnay właśnie tutaj w Budapeszcie.

A jeśli po prostu przejdziesz się po mieście, znajdziesz budynki w stylu art nouveau i wielu innych.

Budapeszt jest również popularny wśród ludzi, którzy chcieliby kręcić filmy. Nie tylko dlatego, że jest tańszy, ale dlatego, że architektura Budapesztu jest podobna do Paryża, Wiednia, Buenos Aires, wielu różnych miast tego w eklektycznym stylu, w jakim w przeszłości budowano wiele miast.

Budapeszt był już Paryżem, Buenos Aires, Wiedniem, Berlinem, Moskwą, Sankt Petersburgiem i nie pamiętam czym jeszcze. Może to był też Londyn. To miasto jest bardzo uniwersalne.

Budapeszt

i

Autor: Grzegorz Kluczyński Budapeszt

Na koniec naszej rozmowy poprosiłbym cię o kilka słów pozdrowień dla polskich czytelników "Super Expressu".

Serdecznie pozdrawiam widzów i czytelników "Super Expressu". Jestem Ferenc z Węgier, siedzimy właśnie na Głównym Placu Celnym w Budapeszcie, nad brzegiem Dunaju. Bardzo dziękuję Grzegorzowi z Polski, którego poznałem rok temu w hostelu, za spotkanie i rozmowę. Jeśli są tu jacyś studenci z Węgier, to ich też pozdrawiam. Bardzo się cieszę, że miałem taką możliwość.

Przy okazji, jestem poetą i muzykiem i jeśli ktoś jest zainteresowany moją twórczością, można mnie znaleźć na Facebooku i Instagramie pod nazwą Ferenc Ocsovai. Życzę wszystkim miłego dnia!

Ferenc Ocsovai

i

Autor: Grzegorz Kluczyński Ferenc Ocsovai

Dziękuję bardzo za rozmowę. Zachęciłeś mnie do ponownego odwiedzenia Budapesztu. Z przyjemnością tutaj powrócę.

Ja również bardzo dziękuję. A teraz zapraszam cię na drinka. Pokażę ci fajne miejsca w Budapeszcie, takie prawdziwie węgierskie, których turyści na pewno nie znają.

Czyli "egészségedre"?

Dokładnie tak. Egészségedre.

Rozmawiał Grzegorz Kluczyński

Nieoczywiste atrakcje turystyczne. Wiedziałeś o ich istnieniu?

Pytanie 1 z 12
Ta oryginalna rzeźba przedstawiająca Jana Pawła II znajduje się na dworcu autobusowym:
Rzeźba papieża Jana Pawła II
Listen on Spreaker.
Nasi Partnerzy polecają