Dzicy lokatorzy z ulicy Wilczej
Ponad rok temu pan Krzysztof wynajął dwa pokoje w należącym do niego mieszkaniu kobiecie z córką. Wtedy nic nie wskazywało, że kilka miesięcy później rozpocznie się prawdziwy horror. Lokatorka przestała opłacać czynsz, przyprowadziła konkubenta i kolejne dziecko, a w mieszkaniu zaczęły się odbywać imprezy, które uprzykrzały życie pozostałym mieszkańcom bloku. Dług urósł do ponad 30 tysięcy złotych, mieszkanie zaczęło popadać w ruinę, a wszelkie próby wyegzekwowania należności kończyły się awanturami, wyzwiskami i szantażowaniem właściciela lokalu.
- Nie ma tu w Szczecinie takich, co by mnie stąd wyprowadzili - mówił pewny siebie konkubent lokatorki w rozmowie z dziennikarką TVP Szczecin. Sprawą zainteresowali się także reporterzy "Interwencji" Polsatu.
Ułomne prawo chroni patologię
Właściciel mieszkania, który nie tylko nie może odzyskać swojej własności, a także ponosi ogromne koszty, jest bezradny. Wszystkiemu winne jest ułomne prawo, które nie chroni, a wręcz dyskryminuje właścicieli nieruchomości, którzy by podreperować budżet, wynajmują mieszkania. Lokatorzy, którzy nie wywiązują się z umów, a wręcz doprowadzają do patologicznych sytuacji, są natomiast chronieni przez obowiązujące przepisy. Podobnych sytuacji jest w Polsce wiele, a ich rozwiązanie zajmuje często wiele miesięcy, a nawet lat.
Radny: "Czy dzieci są bezpieczne?"
Sprawą dzikich lokatorów z ulicy Wilczej zainteresował się jeden ze szczecińskich radnych, który zwrócił uwagę na dobro przebywającej tam dwójki dzieci. Te, według informacji pozyskanych przez wynajętą przez właściciela mieszkania firmę detektywistyczną, nie chodzą do szkoły, często wracają do domu o drugiej w nocy. Radny Krzysztof Romianowski obawia się o ich bezpieczeństwo, przypominając jednocześnie o tragicznych wydarzeniach z ostatnich miesięcy, m.in. śmierci ośmioletniego Kamilka z Częstochowy, który również przebywał w patologicznym środowisku.
"Zachodzi pewne podejrzenie, że w lokalu dochodzi do częstych spotkań towarzyskich z alkoholem w tle. W związku z powyższymi informacjami oraz medialnymi doniesieniami, a szczególnie żeby zapobiec kolejnym tragediom z udziałem dzieci, bardzo proszę o informację jakie kroki w tej sprawie podjął szczeciński MOPR?" - czytamy w interpelacji.
Radny pyta również czy w lokalu przeprowadzono wywiad środowiskowy i czy dzieci w nim przebywające są bezpieczne. Z całą treścią interpelacji można zapoznać się na stronie urzędu miasta.
Odpowiedzi na pytania radnego Romianowskiego poznamy najprawdopodobniej w ciągu najbliższych kilku tygodni.