Studenci z okolicznych akademików wciąż nie mogą dojść do siebie po informacji, która wstrząsnęła nimi blisko miesiąc temu. Niewielki całodobowy sklep monopolowy został zamknięty we wrześniu, a studenci stracili tym samym całodobowy dostęp do napojów - nie tylko orzeźwiających.
Po zamknięciu popularnego "Studencioka", przed sklepem zaczęły pojawiać się znicze. Początkowo okoliczni mieszkańcy czuli się zdezorientowani tą niecodzienną sytuacją i snuli różne, mniej lub bardziej tragiczne teorie. Niektórzy wiązali sprawę z atakiem nożownika pod znajdującym się nieopodal klubem "Pinokio". Znicze pojawiły się bowiem mniej więcej w tym samym czasie, w którym doszło do incydentu na ulicy Sikorskiego.
Z czasem sprawa się wyjaśniła. Okazało się, że sprawcami zamieszania są studenci z okolicznych akademików, którzy po zamknięciu sklepu ogłosili "żałobę" i okazywali swój żal w postaci zniczy ustawionych przed wejściem do nieczynnego sklepu. Z tej okazji, na początku października odbyło się nawet wieczorne "czuwanie", czyli protest przeciwko zamknięciu sklepu. W happeningu wzięło udział kilkadziesiąt osób.
W przeciwieństwie do studentów, z ulgą odetchnęli okoliczni mieszkańcy, którym często przeszkadzały hałasy, załatwianie potrzeb fizjologicznych pod oknami czy osoby spożywające alkohol w sąsiedztwie sklepu lub na sąsiednim podwórku. Niektórzy też skarżyli się również, że w sklepie sprzedawany jest alkohol osobom nietrzeźwym i nieletnim - i prawdopodobnie to było przyczyną jego zamknięcia.
Jaka będzie przyszłość sklepu? Tego na razie nie wiadomo. Wiele jednak wskazuje na to, że nie powróci on w dotychczasowej - dość uciążliwej formie. Przypomnijmy, sklep monopolowy funkcjonował w tym miejscu przez kilka ostatnich lat. Wcześniej, od wczesnych lat 90. nieprzerwanie działał w tym miejscu kiosk z prasą.
Polecany artykuł: