Wszystkiemu winne są obowiązujące przepisy. Zmarli to przede wszystkim osoby, których najbliżsi przebywają na stałe za granicą. Przyjazd do kraju w celu zorganizowania pogrzebu, zgodnie z obowiązującą ustawą, wiązałby się odbyciem obowiązkowej 14-dniowej kwarantanny, a co za tym idzie - konieczność dłuższego pobytu w Polsce, wzięcia długiego wolnego w pracy, a nawet ryzykiem jej utraty. Dlatego rodziny zmarłych czekają na złagodzenie obostrzeń i otwarcie granic, by móc bez żadnych komplikacji przyjechać do Polski i zorganizować pochówek. Tymczasem urny z prochami zmarłych zalegają w zakładach pogrzebowych i oczekują na przyjazd rodzin. Jak podkreśla właścicielka jednego z zakładów pogrzebowych w Zachodniopomorskiem, nasz region nie jest odosobniony w tym problemie, gdyż dotyczy on całej Polski i pojawił się po raz pierwszy od 30 lat.
- Nigdy wcześniej nie mieliśmy z takim problemem do czynienia - mówi Gabriela Wrotniewska-Niechciał włascicielka firmy pogrzebowej Wrotniewscy. - Z jednej strony bardzo współczuję rodzinom, ponieważ niemożność pochowania tych urn nie wynika z braku zainteresowania rodzin czy też różnych kłopotów finansowych, tylko z powodu niemożliwości przyjechania na pogrzeb najbliższej rodziny.
W czasie epidemii przyjazd do Polski może być bardzo utrudniony, gdyż najbliżsi członkowie rodziny zmarłych są dosłownie rozsiani po całym świecie.
- Pochodzą z Meksyku, Szwecji, Norwegii, bardzo dużo osób z Niemiec i nie mogą przyjechać i uczestniczyć w pogrzebie z powodu kwarantanny - dodaje Gabriela Wrotniewska-Niechciał. - Nie każdy może sobie pozwolić na czternasto lud dwudziestoośmiodniowy okres nieuczestniczenia w pracy, więc po prostu te urny czekają u nas na czasy, gdy odblokowane zostaną lotniska czy też transport drogowy i rodziny przyjadą i będą mogły godnie pożegnać zmarłych.
Czytaj też: Ceny pogrzebu w Brzezinach bulwersują mieszkańców. Odpowiedział im sam papież! [WIDEO]
Obecnie w zakładzie pogrzebowym należącym do pani Gabrieli przechowywanych jest kilkanaście urn. Wcześniej, przed kremacją bliscy zmarłych mieli jedynie możliwość symbolicznego pożegnania za pośrednictwem Internetu.
- Nasza firma nie bierze za to dodatkowych pieniędzy, jednak jest to przykre zarówno dla nas jak i dla rodzin, które uczestniczyły w pożegnaniu przed kremacją online, natomiast nie wyobrażają sobie takiego pogrzebu. Pozostaje nam jest mieć nadzieję, że ta sytuacja jak najszybciej się skończy i że wrócimy do w miarę normalnej pracy - mówi właścicielka zakładu pogrzebowego.
Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express. Kliknij TUTAJ