Spis treści
Polacy kochają sylwestra w Berlinie
Mimo surowych przepisów tysiące Polaków co roku chętnie wyjeżdżają do Berlina, by uczestniczyć w tamtejszych plenerowych imprezach sylwestrowych, które należą do największych w Europie.
Słynna zabawa pod Bramą Brandenburską przyciąga tłumy — muzyka, scena, światła i gigantyczne show sprawiają, że wielu naszych rodaków wybiera właśnie niemiecką stolicę na powitanie Nowego Roku.
Paradoks polega na tym, że choć imprezy są spektakularne, to prywatne fajerwerki są tam ściśle kontrolowane, a za ich nielegalne użycie można słono zapłacić.
Niemcy stawiają twarde warunki
W ostatnich latach niemieckie władze znacząco zaostrzyły przepisy dotyczące używania i przewożenia środków pirotechnicznych. Obowiązują tam konkretne limity, kategorie bezpieczeństwa oraz surowe kary za naruszenia zasad.
Nie każdy produkt, który w Polsce można kupić bez większych ograniczeń, jest legalny po niemieckiej stronie. Co więcej — nawet przewóz fajerwerków przez granicę może skończyć się konfiskatą towaru, a w skrajnych przypadkach wszczęciem postępowania karnego.
Kiedy wolno strzelać, a kiedy grozi mandat?
W Niemczech prywatne odpalanie fajerwerków jest dozwolone tylko w bardzo wąskim oknie czasowym — 31 grudnia i 1 stycznia. Poza tym okresem używanie pirotechniki jest zabronione, a za złamanie zakazu grożą wysokie grzywny.
Dodatkowo obowiązują ścisłe zasady dotyczące kategorii pirotechniki. Produkty bez odpowiednich certyfikatów mogą zostać uznane za nielegalne, a ich posiadacz — ukarany.
Mandaty, konfiskata, a nawet więzienie
Najbardziej szokujące są jednak konsekwencje. W zależności od rodzaju naruszenia, niemieckie służby mogą nałożyć:
- wysokie mandaty,
- konfiskatę fajerwerków,
- postępowanie karne,
- a w skrajnych przypadkach — karę pozbawienia wolności.
Tak, to nie żart. W Niemczech za nielegalne fajerwerki można trafić przed sąd, a nawet do więzienia — szczególnie jeśli przewożony lub używany materiał zostanie zakwalifikowany jako niebezpieczny.
A jak to wygląda w Polsce?
W Polsce przepisy są znacznie łagodniejsze, choć wcale nie oznacza to pełnej dowolności. Używanie fajerwerków przez osoby prywatne jest legalne tylko w wybrane dni — tradycyjnie 31 grudnia i 1 stycznia. Poza tym okresem odpalanie pirotechniki może skończyć się mandatem za zakłócanie porządku publicznego.
Co ważne, zakup fajerwerków przez osoby pełnoletnie jest dozwolony, a dodatkowe ograniczenia mogą wprowadzać jedynie lokalne samorządy, np. zakazy w centrach miast czy w pobliżu zabytków. W praktyce jednak polskie kary są nieporównywalnie łagodniejsze niż te, które grożą w Niemczech — u nas nikt nie trafi za fajerwerki do więzienia.
Dlaczego Niemcy są tak surowi?
Niemieckie władze argumentują, że prywatne pokazy pirotechniczne:
- powodują liczne obrażenia,
- obciążają służby ratunkowe,
- są uciążliwe dla zwierząt,
- generują ogromne zanieczyszczenia i zniszczenia.
Dlatego coraz częściej pojawiają się tam głosy, by całkowicie zakazać fajerwerków dla osób prywatnych.
Polacy strzelają, Niemcy srogo karzą
Choć dla wielu Polaków fajerwerki to nieodłączny element sylwestra, w Niemczech traktowane są jak potencjalnie niebezpieczny materiał wymagający ścisłej kontroli.
Efekt? To, co u nas jest tradycją, tam może skończyć się mandatem, konfiskatą, a nawet więzieniem.
