Rozpoczął się sezon wyjazdów i "paragonów grozy"
Za nami majówka czyli pierwszy w tym roku okres, w którym nadmorskie kurorty przeżyły prawdziwy "najazd" turystów spragnionych beztroskiego wypoczynku, widoku bałtyckich fal i przysmaków serwowanych przez lokalne punkty gastronomiczne. Zaliczają się do nich przede wszystkim smażone ryby, lody i gofry. W sieci już zaczęły pojawiać się informacje o wszechobecnej drożyźnie i zdjęcia "paragonów grozy". Jeden z turystów, który podczas długiego majowego weekendu odwiedził Międzyzdroje, na łamach Wirtualnej Polski podzielił się swoimi wrażeniami dotyczącymi cen obowiązujących w branży gastronomicznej nad Bałtykiem. Nie były one zbyt pozytywne.
Gofry i kawa za 113 złotych
Czytelnik WP "pochwalił się" na łamach portalu ceną, którą musiał zapłacić za trzy gofry i dwie kawy w jednym z lokali znajdujących się przy międzyzdrojskim molo. Z jego relacji wynika, że rachunek za zamówienie wyniósł 113 złotych. Były to dokładnie trzy gofry z nutellą i truskawkami (każdy w cenie 25 zł) oraz cappucicno i latte po 19 złotych. Zdaniem mężczyzny to zdecydowanie za drogo.
Internauci: "Kto nie ma miedzi, ten w domu siedzi"
Czy rzeczywiście ceny nad polskim morzem są zbyt wygórowane? Zdania są podzielone. Są tacy, którzy mówią wprost o pazerności nadmorskich gastronomików i windowaniu cen do nierealnych, a wręcz absurdalnych wartości, tylko po to, by mieć szybki zarobek na turystach. Wiele osób jednak broni przedsiębiorców, którzy w ostatnim czasie znacznie odczuli skutki szalejącej drożyzny, a większe koszty prowadzenia działalności i rosnące w galopującym tempie ceny produktów musiały odbić się na cenach w menu.
Wielu internautów zwraca uwagę na fakt, że turyści nie czytają cenników, albo czytają je zbyt wybiórczo, np. traktując cenę 100 gramów ryby na równi z ceną całej porcji, co jest niemożliwe w przypadku ryby, której jedna porcja waży co najmniej około 300 gramów. W komentarzach padło wiele gorzkich słów pod adresem turystów, którzy podczas wypoczynku nad morzem, żyją "ponad stan", by później się tym chwalić (lub żalić).
"Jest cennik. Wiedział ile co kosztuje, niech się nie dziwi. A jak za drogo, to do Biedronki, a nie rżnąć kozaka, a potem płakać że drogo."
"Drogo, ale czytać menu przed zamówieniem."
"Jak mnie nie stać to nie kupuje, zawsze można zrobić gofry i kawę w domu i już będzie taniej."
"Kto nie ma miedzi, ten w domu siedzi."
"Jeśli mnie nie stać, to nie kupuję. Proste."
"A to szanowni państwo cennika nie widzieli, że aż musieli w necie zamieszczać? Do szkoły niech wrócą nauczyć się czytać."
"Każdy chce dużo zarabiać i mało za wszystko płacić. To niestety nie idzie w parze."
"Kupcie sobie gofrownicę, zabierzcie na te wczasy i róbcie codziennie te gofry aż pęknięcie."
"I tak cały sezon będą Grażyny z Januszami wrzucać zdjęcia paragonów?"
- czytamy w komentarzach.