Do zdarzenia doszło w minioną środę, w godzinach nocnych. Na numer alarmowy 112 zadzwonił mężczyzna, który poinformował, że w jednej z przychodni na terenie miasta podłożona jest bomba. Policja natychmiast uruchomiła procedurę. Funkcjonariusze zabezpieczyli teren i dokładnie sprawdzili budynek. Jak się okazało alarm był fałszywy, a w budynku nie znajdował się ładunek wybuchowy.
Przeczytaj również: Biedronka wychodzi naprzeciw oczekiwaniom klientów i obiecuje... toalety!
Policjanci natychmiast rozpoczęli namierzanie osoby, która przekazała informację o podłożeniu materiałów wybuchowych. Kryminalni z Komisariatu Nad Odrą ustalili i zatrzymali autora tej nieprawdziwej wiadomości. Był nim 39-letni mężczyzna.
Okazało się, że to nie był pierwszy taki wybryk. Funkcjonariusze ustalili, że miesiąc wcześniej mężczyzna również wywołał fałszywy alarm o podłożeniu ładunku wybuchowego, do którego się przyznał.
Najbliższe trzy miesiące mężczyzna spędzi w areszcie. Za celowe i fałszywe zawiadomienie o zagrożeniu grozi mu od 6 do 8 lat za kratkami. Oprócz odpowiedzialności karnej, musi liczyć się również z możliwością pociągnięcia do odpowiedzialności finansowej.
Co grozi za wywołanie fałszywego alarmu bombowego?
Policjanci przypominają, że kto wiedząc, że zagrożenie nie istnieje, zawiadamia o zdarzeniu, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 8 lat.
Anonimowy telefon o podłożeniu ładunków wybuchowych uruchamia całą lawinę działań policji i innych służb zaangażowanych w zabezpieczenie miejsca rzekomego podłożenia ładunku. Autorzy takich głupich żartów są jednak bardzo szybko ustalani i pociągani do odpowiedzialności karnej. Pamiętajmy, że oprócz odpowiedzialności karnej, takie osoby muszą się liczyć także z odpowiedzialnością cywilnoprawną, możliwością obciążenia kosztami przeprowadzonej akcji, czy np. odszkodowaniami za straty spowodowane wstrzymaniem działalności danej instytucji.