Dwie wieże o wysokości 112 metrów, które miały zostać zbudowane przy międzyzdrojskiej promenadzie, tuż nad brzegiem Bałtyku, na zawsze zmieniłyby pejzaż nadmorskiego kurortu, w którym dominuje niska zabudowa. Na 33 kondygnacjach miało powstać ponad 300 apartamentów, wielopoziomowy parking, lokale usługowe, a na samym szczycie kawiarnia z tarasem widokowym.
– Przedsięwzięcie jest pionierskie i bardzo ekscytujące. Nie ma obaw, że inwestycja zniknie wśród innych podobnych, bo nic nie może się z nią równać w tej części wybrzeża - mówił na początku 2021 roku Lesław Siemaszko, właściciel firmy, która planowała wybudować obiekt. – Zadbaliśmy, aby każdy apartament był ekskluzywny, a każdy gość i mieszkaniec miał widok na morze. To było wyzwanie, przed którym stanęli nasi architekci.
Drapacze chmur, które zdominowałyby panoramę Międzyzdrojów, wywołały wiele emocji. Jedni chwalili wizjonerski pomysł, przywołując podobne realizacje w innych znanych kurortach, inni otwarcie go krytykowali, obawiając się, że Międzyzdroje bezpowrotnie stracą swój klimat, podobnie jak hiszpański Benidorm, który z kameralnej wioski rybackiej, stał się "zagłębiem" drapaczy chmur. Istniały też obawy, że cień rzucany przez ogromny budynek na plażę, zasłoni słońce.
Projekt uzyskał nawet pozwolenie na budowę, jednak inwestycja została zablokowana wskutek interwencji Agencji Mienia Wojskowego, która w sąsiedztwie posiada działki i zakwestionowała, a następnie udowodniła w sądzie, że budowa drapaczy chmur będzie miała niekorzystny wpływ na jej działalność.
Inwestor ostatecznie wycofał się z pomysłu budowy wieżowców, a działkę, na której miały powstać, wystawił na sprzedaż. Można ją kupić za 68 milionów złotych.