Maluszek miał poparzyć się zupką chińską. Dramat dziecka odkryto przypadkiem

i

Autor: Shutterstock,

Ruszył proces rodziców chłopca

Maluszek miał poparzyć się "zupką chińską". Dramat dziecka odkryto przypadkiem

Tylko przypadek sprawił, że półtoraroczny chłopiec trafił do szpitala. Tamtego dnia policjanci zostali wezwani na interwencję. Chodziło o awanturę domową. Gdy weszli do mieszkania, dostrzegli poparzone dziecko w łóżeczku. Rodzice tłumaczyli, że chłopiec poparzył się "zupką chińską". Mimo to, nie zabrali go do lekarza, tym samym skazując dziecko na cierpienie.

Chłopiec miał poparzyć się "zupką chińską". Ruszył proces rodziców

3 czerwca 2024 roku, policjanci interweniowali w jednym z mieszkań w Karlinie (woj. zachodniopomorskie). Zostali wezwani do awantury domowej, w trakcie tej interwencji dostrzegli półtorarocznego chłopczyka w łóżeczku. Dziecko było poparzone. Z relacji jego rodziców wynikało, że maluszek nieszczęśliwie poparzył się "zupką chińską". Mimo to żadne z rodziców nie zabrało dziecka do lekarza.

Dziecko miało poparzenia na twarz i ciele. Policjanci wezwali karetkę, ratownicy zdecydowali o przetransportowaniu chłopca do szpitala w Szczecinie.

Czytaj także: Poparzony półtoraroczny chłopczyk trafił do szpitala. Dramatyczny finał policyjnej interwencji

Teraz przed Sądem Rejonowym w Białogardzie ruszył proces Moniki S. i Mariusza J., rodziców chłopca. Prokuratura oskarżyła ich o nienależyte sprawowanie opieki nad synkiem, narażenie go na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, a także o nieudzielenie pomocy poparzonemu dziecku. ojciec chłopca będzie odpowiadać również za spowodowanie lekkich obrażeń ciała u starszego dziecka. Miał je kilkukrotnie uderzyć kijem.

Podczas pierwszej rozprawy wyjaśnienia składali oskarżeni. 31 stycznia i 4 lutego, sąd wysłucha świadków.

Według relacji rodziców, matka miała zalać wrzątkiem "zupkę chińską" i postawić na stole w pobliżu kołyski, obok której siedział również starszy brat chłopca. Miska została szturchnięta, a wrzątek wylał się na ciałko chłopca. Jego matka miała konsultować z matką, jak leczyć oparzenie dziecka. Według jej relacji, maść na oparzenie miała wystarczyć. Nie skonsultowano jednak obrażeń, jakich doznał chłopiec z lekarzem.

Mariusz J., dodatkowo miał spowodować lekkie obrażenia u starszego dziecka. Do czego się nie przyznaje, jednak sąd zdecydował o jego tymczasowym aresztowaniu. Monika S. odpowiada przed sądem z wolnej stopy. Obojgu rodzicom grozi do pięciu lat pozbawienia wolności.

Leoś zmarł od poparzenia wrzątkiem. W sądzie zeznają kolejni świadkowie