Kamil Rosiak i Paweł Czekała z zespołu The Analogs od sierpnia 2018 roku tworzą Projekt Pudło - inicjatywę mającą na celu podpowiedzieć osobom, które wpadły w konflikt z prawem, jak zawrócić ze złej drogi.
ESKA INFO: - Na początek wyjaśnijmy, czym jest Projekt Pudło.
Paweł Czekała: - Projekt Pudło to seria koncertów akustycznych w zakładach karnych i młodzieżowych ośrodkach wychowawczych.
- Skąd wziął się pomysł by pojechać właśnie tam i tam grać punk rocka?
PC: - Granie w takich placówkach nie jest dla nas nowością, bo graliśmy już wielokrotnie w zakładach karnych i tzw. poprawczakach. Ale do tej pory graliśmy w pełnym zestawie rockowym i było to problematyczne o tyle, że w małych świetlicach, w betonowych pomieszczeniach było to bardzo trudne do nagłośnienia. Poza tym problemy z wjazdem, wyjazdem, przepustkami itp. Postanowiliśmy więc z Kamilem zrobić jakby syntezę artystyczną tego co robimy i ograniczyliśmy całe instrumentarium do dwóch gitar akustycznych i głosu Kamila.
- Ten projekt ma trochę podłoże emocjonalne, gdyż związany jest poniekąd z twoją przeszłością...
PC: - No tak... emocjonalnie ma to dla nas duże znaczenie ze względu na to, że ja swego czasu byłem "gościem" zakładów karnych. Jeden z wyroków, który miałem do odsiedzenia był dosyć spory. Znam tego rodzaju placówki, wiem co ludzie myślą, co czują. Będąc w takim miejscu wiem jak z nimi nawiązać kontakt i przez to te nasze koncerty są dość dobrze odbierane, rozmawiamy też z tymi ludźmi. A z drugiej strony też wiem, o co im chodzi, kiedy pytają nas o niektóre sprawy.
Kamil Rosiak: - Najważniejsze dla mnie i myślę, że dla Pawła również, to spędzić z tymi ludźmi czas, pokazać im, że na wolności można sobie poukładać życie, że można funkcjonować względnie normalnie, robić to co się kocha, że można zarabiać na robieniu tego co się kocha, że można realizować się na różnych płaszczyznach. I że sport, i muzyka, i pasja są to bardzo ważne kwestie. Jest to dla mnie ważne, żeby oni mieli jakąś wizję siebie, nie tylko jako osoby osadzonej, ukaranej czy takiej, która popełnia błędy, ale takiej osoby, która ma przed sobą jakieś możliwości i która może zmienić swoje życie.
Przeczytaj również: Paweł Sakowski: "Szczecin mógłby stać się Westeros". Aktor z Zachodniopomorskiego w "Grze o tron" [WYWIAD]
- Co człowiek czuje będąc w zakładzie karnym?
PC: - Najgorszą rzeczą jest to, że nie ma się kontaktu z osobami najbliższymi. Wprawdzie można do nich zadzwonić od czasu do czasu, przychodzą też na widzenie, ale tak naprawdę nie wiesz, co dzieje się u twojej rodziny, nie widzisz tego jak twoje dzieci dorastają, jak się uczą, nie wiesz kiedy jest im dobrze, nie wiesz, kiedy jest im źle. I to jest tak naprawdę największym problemem, a nie to odosobnienie. Ludzie są różni. Jedni sobie z tym radzą, inni nie, ale tak naprawdę największym problemem, że nie ma się przy sobie swoich bliskich.
- Mówicie, że w tym projekcie najważniejszy jest tekst. Co w nim staracie się przekazać?
KR: - Opowiadamy o życiu, o uczuciach, o miłości, o osamotnieniu, przemocy, o mieście, w którym się wychowywaliśmy, w którym dorastaliśmy, o naszych przeżyciach, o tym co znamy, czego doświadczyliśmy i o tym, czego większość tych ludzi w zakładach też doświadczyła. Mamy więc nadzieję, że mogą się w jakiś sposób identyfikować z tym, o czym śpiewamy.
- Jakie są reakcje odbiorców? Są łzy?
PC: - To prawda. Są łzy.
KR: - Wzruszają się. Reagują entuzjastycznie. Niektórzy nie są zainteresowani, inni są bardziej zainteresowani. To tak jak z publicznością na normalnych koncertach. Każdy ma swoje preferencje i jednemu może podobać się bardziej, innemu mniej. Ale odnoszę takie wrażenie, że tu spotykamy się ze zrozumieniem. Ludzie po koncertach chcą z nami rozmawiać, zadają nam pytania dotyczące naszego życia, tego jak to wszystko funkcjonuje, jak wygląda nasze normalne granie, jak nam się wiedzie. I są raczej do nas sympatycznie nastawieni i to jest miłe. Świadczy to też o tym, że udało nam się choć na chwilę poprawić im nastrój. Że udało nam się im pomóc.
PC: - Tak jak Kamil wspomniał, o ile w ośrodkach wychowawczych reakcje są różne, jedni są bardziej zainteresowani tym co robimy, a inni wręcz ostentacyjnie pokazują, że są gdzieś tam dalej, to w zakładach karnych są to ludzie, którzy chcą przyjść na ten koncert. To nie jest tak, że ktoś ich zmusza do tego i mówi "ej, wy teraz musicie iść na świetlicę". Ludzie są wcześniej poinformowani, co to będzie i jest z nimi bardzo duża interakcja. Oni klaszczą. Oni z nami rozmawiają. Oni reagują na to, co mówimy między piosenkami, zadają nam jakieś dodatkowe pytania, tym bardziej, że my mówimy: "słuchajcie, od tylu lat nie pijemy, tak nam się żyje lepiej, robimy to co chcemy i to co kochamy tylko dlatego, że nie niszczymy tego, co sami osiągnęliśmy". Dlatego zakłady karne są dla nas takim miejscem, gdzie te piosenki, które piszemy, mają bardzo dobry odbiór.
- Poruszyłeś problem uzależnień. Uzależnienia to jeden z głównych problemów osób osadzonych i czynników, które wpływają na liczbę osób osadzonych.
PC: - Żyjemy w takich czasach, gdy ludzie mniej żywiołowo reagują na podwyżkę cen paliwa niż podwyżkę cen alkoholu czy - co gorsze - ograniczenie jego sprzedaży jak to ma ostatnio miejsce m.in. na Wielkopolsce czy na Śląsku, gdzie ostatnio mieliśmy koncerty i alkohol sprzedawany był tylko do godziny 22:00. Później nie można było już go kupić. Poza tym z własnego doświadczenia wiemy, że w momencie kiedy robi się coś i zaczyna do tego pić alkohol, wiele rzeczy przestaje dla ciebie być wykonalne. Wiele rzeczy schodzi na drugi plan, albo pierwszą rzeczą, która cię interesuje jest alkohol. Tak więc my nie śpiewamy o rzeczach, których nie znamy. Śpiewamy o rzeczach, które sami przeżyliśmy i których doświadczyliśmy i wiadomo, że optymalną sytuacją byłoby to, żeby ludzie uczyli się na cudzych błędach. Ale niestety wciąż uczą się na swoich.
- Czy łatwo jest zrezygnować z używek, gdy ten świat wokół ciebie, świat muzyki, sztuki jest tymi używkami przesiąknięty?
KR: - Powiem tak. Łatwo. Chociażby ze względu na to, żeby być innym niż wszyscy. Bo tak naprawdę ten stereotyp muzyka, dla którego bal jest najważniejszy, a muzyka czy koncert i ich jakość to kwestia drugoplanowa, to coś, z czym absolutnie się nie zgadzam i bardzo dużo czasu zajęło mi, żeby osiągnąć taki stan umysłu, żeby wiedzieć, po co tam jestem, w jakim celu i kto tak naprawdę ma być szczęśliwy dlatego, że ja tam jestem. Absolutnie nie chcemy się identyfikować z tym, co robią inni. Każdy sam wybiera sam obie swoją drogę. My wybraliśmy taką drogę i dzięki temu możemy zagrać prawie sto koncertów rocznie, ale robimy to na własne życzenie, robimy to sami, robimy to, bo to kochamy i nic, poza ewentualnymi kwestiami zdrowotnymi, nie jest nam w stanie w tym przeszkodzić. Jest to dla nas super ważne, żeby utrzymać się w dobrej kondycji psychofizycznej. Alkohol tego nie ułatwia.
Przeczytaj również: "To jest trochę prostsze niż recykling"... czyli nowe życie starych przedmiotów [WYWIAD]
- Każdy duży projekt niesie za sobą jakąś misję. Jaka jest wasza misja, którą niesiecie w Projekcie Pudło?
PC: - Ja wychodzę z takiego założenia, że mamy taki bagaż doświadczeń, że możemy się nim podzielić. Ale co jest istotne, szczególnie w odniesieniu do miejsc, w których gramy te koncerty, to żeby pokazać tym ludziom, że byłem osobą dokładnie taką samą jak oni, byłem w tym samym miejscu, w którym oni są dzisiaj i nie oznacza to, że jako osoba, która obecnie przebywa w zakładzie karnym, musisz po wyjściu trafić do niego z powrotem. A tak się dzieje bardzo często. Chcę im pokazać, że można robić zupełnie coś innego, że można zająć się rzeczami, które się kocha, które się lubi, oddać im się bez reszty i wtedy jest jakby łatwiej żyć. Naprawdę. Nie trzeba wchodzić w jakieś zamknięte koło: wychodzisz z zakładu karnego, dostajesz kwitek, idziesz do byle jakiej pracy, robisz coś, czego nienawidzisz, zaczynasz kombinować, żeby zarobić większe pieniądze, po czym trafiasz znowu do więzienia, bo to co robisz jest nielegalne, jest przestępstwem. I w pewnym momencie człowiek staje się stary i okazuje się, że pół życia spędził w zakładzie karnym.
- Projekt już działa. Graliście sporo koncertów w zakładach karnych i ośrodkach nie tylko w okolicach Szczecina, ale także w różnych miejscach w całej Polsce. Czy są już pierwsze efekty?
PC: - To chyba są rzeczy, których nie da się w ten sposób ocenić. Nie jesteśmy psychologami i nie znamy się na ludziach. My im przekazujemy pewną ideę. Być może ten człowiek usłyszy coś od nas na koncercie w zakładzie karnym, a zaowocuje to za pięć lub za dziesięć lat. My nie mamy takiego wykształcenia czy doświadczenia, żeby ocenić czy ktoś ma potencjał, by zmienić swoje życie. My po prostu robimy to co robimy. Dajemy pewną ideę, pewną myśl, a to co człowiek z nią zrobi to już jego indywidualna sprawa.
KR: - To ja jeszcze powiem, że zajmowanie się muzyką i bycie artystą nie polega na tym, żeby dawać gotowe rozwiązania, a pokazywać furtkę. I to jest najważniejsze, bo wydaje mi się, że nikt nie zna odpowiedzi na wszystkie pytania i nigdy nie wskaże odpowiedniej drogi, ale może pokazać wariant, pokazać wyjście.
- Czego można wam życzyć?
PC: - My sobie życzymy, żebyśmy mieli dobre wsparcie od instytucji i ludzi, od tych organizacji, którym jest z nami "po drodze". Liczymy na to że urząd miasta w Szczecinie pomoże nam dotrzeć do lokalnych środowisk, do świetlic środowiskowych, do domów kultury w tzw. "gorszych" dzielnicach miasta. Tutaj liczymy na sporą współpracę.
- Patronat prezydenta Szczecina już macie, może teraz patronat prezydenta Polski?
PC: - Może lepiej nie rozmawiajmy o polityce... (śmiech).