
Nietypowe zjawisko było widoczne w poniedziałek, 24 marca, krótko po godz. 21:00. Na niebie pojawił się okrągły, połyskujący na niebiesko obiekt, który swoim kształtem przypominał wir.
Po ostatnich incydentach, gdy na Ziemię spadały fragmenty rakiet, zainteresowanie takimi zjawiskami, a także związane z nimi obawy są dużo większe niż zazwyczaj. W mediach społecznościowych pojawiły się dziesiątki zdjęć świetlistego wiru. "Ktoś jeszcze to widział?" - napisał m.in. jeden z użytkowników popularnej grupy "Świnoujście Info", zamieszczając zdjęcia tajemniczego obiektu.
To niecodzienne zjawisko było widziane również w innych częściach Polski. Jak wyjaśnia Karol Wójcicki, popularyzator astronomii i autor bloga "Z głową w gwiazdach" był to zrzut paliwa ze zbiorników drugiego stopnia rakiety Falcon 9, która wystartowała o godzinie 18:48 czasu polskiego, z kompleksu startowego SLC-40 na Cape Canaveral Space Force Station na Florydzie, z tajną misją NROL-69 - na zlecenie Narodowego Biura Rozpoznania (NRO).
Po zakończeniu fazy wynoszenia, pierwszy stopień rakiety Falcon 9 powrócił na Ziemię, lądując na Landing Zone 1 na Cape Canaveral, co było jego drugim udanym lotem – wcześniej wspierał misję Starlink. Przelot rakiety był widoczny na niebie nad Polską. Podczas drugiego przelotu nad naszym krajem, drugi stopień Falcona 9 dokonał zrzutu paliwa przed planowaną deorbitacją.
- Jego orbita była ustawiona w taki sposób, że podczas pierwszego przelotu przelatywał nad centralną Europą, a podczas drugiego przelotu, do którego doszło krótko po 21, przelatywał trochę bardziej nad wschodnią Europą – tłumaczy Karol Wójcicki w rozmowie z Polską Agencją Prasową, dodając, że podczas planowanej deorbitacji, zanim drugi stopień rakiety wejdzie w atmosferę i spłonie, często dochodzi do zrzutu resztek paliwa. Dzieje się to już w przestrzeni kosmicznej – kilkaset kilometrów nad Ziemią – gdzie nie ma powietrza, więc wyrzucone gazy nie rozpraszają się chaotycznie, lecz tworzą symetryczne struktury.
Karol Wójcicki dodaje również, że jeśli rakieta obraca się wokół własnej osi, co jest często celowe, by ustabilizować lot, wypuszczane z dysz paliwo układa się w kształt spirali lub wiru, przypominający świetlistą galaktykę.
- Taka chmura, podświetlona przez Słońce znajdujące się jeszcze pod horyzontem, może wyglądać naprawdę spektakularnie - podkreśla autor bloga "Z głową w gwiazdach" i zapewnia, że zrzut paliwa nie jest w żaden sposób niebezpieczny dla ludzi na Ziemi, gdyż jest ono rozpraszane na "gigantyczną przestrzeń" wysoko, 300-400 km ponad granicą atmosfery w formie gazu
- Nawet gdyby te cząsteczki paliwa wchodziły w atmosferę, to z tak dużą prędkością, że by się momentalnie spaliły - dodaje Karol Wójcicki.