Problem wraca co roku

Ludzka bezmyślność niszczy szczeciński symbol wiosny. Za deptanie krokusów grożą surowe kary!

2025-03-11 8:56

Mieszkańcy czekali na nie cały rok. Jednak gdy tylko się pojawiły, tłumnie ruszyli, by je... niszczyć. Szczeciński symbol wiosny, czyli krokusowe dywany na Jasnych Błoniach, padają ofiarą ludzkiej bezmyślności. I chociaż grożą za to surowe konsekwencje, sytuacja powtarza się każdego roku.

Szczecin SE Google News
Autor:

Spis treści

  1. Krokusy zakwitły na Jasnych Błoniach
  2. Mieszkańcy niszczą szczeciński symbol wiosny
  3. "Dziecka się czepiają"
  4. "Komplement" za zwrócenie uwagi
  5. Surowe kary za jedno zdjęcie
  6. Jak zrobić zdjęcie krokusa bez łamania przepisów?

Krokusy zakwitły na Jasnych Błoniach

Jasne Błonia to "zielone płuca" Szczecina, które przyciągają tłumy mieszkańców pragnących odpocząć od miejskiego zgiełku na łonie natury. Wiosną to miejsce nabiera szczególnego charakteru ze względu na niezliczoną ilość kwitnących krokusów, które stały się prawdziwą wizytówką stolicy Pomorza Zachodniego. Wzdłuż platanowych alei możemy podziwiać ogromne dywany fioletowych, białych i żółtych kwiatów. Odwiedzający chętnie uwieczniają je na zdjęciach.

Mieszkańcy niszczą szczeciński symbol wiosny

Niestety nie wszyscy potrafią zachować się odpowiedzialnie, wchodząc na trawniki i niszcząc delikatne kwiaty, tylko po to, by zrobić im zdjęcie z bliska. Są to zarówno młodzi ludzie, seniorzy, jak i całe rodziny z dziećmi. Niestety zdeptane kwiaty są bezpowrotnie niszczone. Uszkodzenie kruchych pędów i delikatnych cebulek może skutkować tym, że za rok krokusy już nie odrosną.

"Dziecka się czepiają"

W miniony weekend przez Jasne Błonia przewinęły się prawdziwe tłumy. Wszystko za sprawą pięknej wiosennej pogody, imprezy sportowej oraz krokusów, które dosłownie "wystrzeliły" spod ziemi, tworząc przepiękne kwiatowe dywany. Spacerowicze podziwiali fioletowo-żółto-białe kobierce, robili pamiątkowe zdjęcia. Niestety wielu z nich poszło o krok za daleko, wchodząc na ukwiecone trawniki, by zrobić kwiatom zdjęcie z bliska, przy okazji niszcząc delikatne rośliny.

- Proszę nie deptać krokusów - odezwało się małżeństwo w średnim wieku na widok kobiety, która za wszelką cenę usiłowała posadzić swoje dziecko wśród kwiatów, by zrobić mu zdjęcie.

- Ale o co chodzi? Przecież ich nie niszczę - odpowiedziała oburzona mama.

- A tutaj? I tutaj? - wskazałem jej połamane kwiaty, na których chwilę wcześniej siedziała jej pociecha. - Przecież można zrobić piękne zdjęcie bez niszczenia roślin. Po co narażać się na konsekwencje?

- Eh! Wielki problem. Dziecka się czepiają - warknęła kobieta, zabierając synka z trawnika.

"Komplement" za zwrócenie uwagi

Nie minęło kilka minut, a na kwiatowy dywan pewnym krokiem wkroczyła ubrana w elegancki różowy dres kobieta w starszym wieku, wyszukując odpowiedniego obiektu do sfotografowania telefonem komórkowym. Wybór był spory, więc znalezienie właściwego kwiatka zajęło jej dość sporo czasu. Przy okazji zdeptała kilka okazów.

- Nie szkoda pani tych pięknych kwiatów? Przecież one już nie odrosną - odezwałem się.

- Ale o co chodzi? Uważam przecież - starsza pani zareagowała ze złością.

- Krokusy są pod ochroną. Wchodzenie na trawniki jest zabronione. Można za to dostać wysoki mandat. A poza tym szkoda tych pięknych kwiatów - próbowałem załagodzić sytuację.

- Nie będziesz mi mówił, co mam robić... gówniarzu! - odparła protekcjonalnym tonem "pani w różowym".

Zareagowałem uśmiechem, gdyż taki epitet pod adresem kogoś, kto zbliża się do pięćdziesiątki, zabrzmiał zdecydowanie jak komplement. Kobieta oddaliła się z "miejsca zbrodni", co chwilę odwracając się w moim kierunku i mrucząc coś pod nosem.

Podobnych sytuacji było zdecydowanie więcej. W ciągu zaledwie pół godziny można było zaobserwować zarówno pojedyncze osoby jak i całe rodziny wchodzące pomiędzy krokusy. Wśród nich były też uczestniczki biegu, który w tym czasie odbywał się w rejonie Jasnych Błoni. Dla wielu z nich "selfie" z pamiątkowym medalem, wśród fioletowych kwiatów, było wręcz "pozycją obowiązkową".

Surowe kary za jedno zdjęcie

Bezmyślność i brak poszanowania dla przyrody to żaden powód do dumy. Osoby, które dla zdjęcia, którym można pochwalić się w social mediach, decydują się złamanie zakazu wchodzenia na trawniki, mogą liczyć się również z surowymi konsekwencjami.

- Od kilku lat już powtarzamy, że krokusy są do podziwiania, a nie deptania - mówi "Super Expressowi" st. insp. Joanna Wojtach ze szczecińskiej straży miejskiej. - Nie każdy chce tego słuchać. Niektórzy robią sobie sesje fotograficzne, niestety na kwietnych kobiercach, dlatego delegowaliśmy patrole do południa i po południu.

Mimo, iż strażników nie jest wielu, a teren jest dość spory, gdyż krokusy rosną po obu stronach dwóch 400-metrowych alei, posypały się już pierwsze mandaty.

- Wykonaliśmy już 22 kontrole i będziemy do końca kwitnienia krokusów tam przebywać - dodaje Joanna Wojtach. - Oczywiście w obecności umundurowanego strażnika jest trudno takie wykroczenie wykryć, bo wszyscy w popłochu uciekają, albo po prostu nie wchodzą na te kwietniki.

Gdy "miłośnik krokusów" zostanie złapany na gorącym uczynku, nie uniknie odpowiedzialności. Nawet jedno zdjęcie "makro" lub "selfie" wśród kwiatów może skończyć się sporym wydatkiem.

- Należy pamiętać: to jest niszczenie zieleni, zatem mandat wynosi do 500 złotych, a w przypadku odmowy jego przyjęcia sprawę możemy skierować do sądu, a sąd może nie być już tak łaskawy, bo może orzec karę nawet do 5 tysięcy - przypomina rzeczniczka straży miejskiej.

Jak zrobić zdjęcie krokusa bez łamania przepisów?

Czy warto zatem ryzykować? Jest przecież wiele sposobów na zrobienie wyjątkowej fotografii z krokusami, bez konieczności deptania ich. Zdjęcie można bez problemu zrobić z poziomu alejki lub chodnika, gdyż kwiaty rosną bardzo blisko ciągów pieszych. Można też użyć funkcji zoom w aparacie fotograficznym lub kijka do selfie.

_____________________________________________________________________

Więcej o sprawach polskiego samorządu przeczytasz w serwisie polskisamorzad.se.pl.

Quiz: Test na działkowca. Czy nadajesz się na właściciela ogródka działkowego?
Pytanie 1 z 15
Skrót ROD oznacza:
Szczecińskie krokusy zagrożone ludzką bezmyślnością

Nasi Partnerzy polecają