We wtorkowy poranek, 21 czerwca, strażnicy z Referatu Ruchu Drogowego interweniowali w sprawie nieprawidłowo zaparkowanych samochodów, jednak niespodziewanie musieli przerwać swoją pracę i pomóc starszemu mężczyźnie potrąconemu przez samochód w okolicach ulicy Litewskiej. Na miejscu był już inny patrol straży miejskiej.
- Potrącony przez samochód uskarżał się na bardzo silny ból nogi, zwłaszcza biodra - informuje st. insp. Joanna Wojtach. - Po uderzeniu doznał także urazu, który skutkował krwotokiem z ucha. Poszkodowany mężczyzna został zaopatrzony przez strażników i oczekiwał wspólnie z nimi na przybycie pogotowia ratunkowego. Drugi patrol, który odebrał prośbę o wsparcie drogą radiową zabezpieczał miejsce zdarzenia przed przybyciem wezwanej na miejsce wypadku policji.
Czytaj też: Miała być wzorcowa rewitalizacja, jest obraz nędzy i rozpaczy. Tak wygląda szczecińskie Śródmieście
Do kolejnego zdarzenia doszło kilka godzin później, tym razem w prawobrzeżnej części miasta. Około godz. 17:30 strażnicy jechali ulicą Jasną i na przystanku autobusowym zauważyli leżącego mężczyznę z krwawiącą raną na głowie.
- Okoliczności doznania urazu nie podał strażnikom, ale był trzeźwy i kontaktowy - mówi Joanna Wojtach. - Natychmiast został opatrzony przez funkcjonariuszy, którzy założyli mu opatrunek na głowie a następnie wezwali pogotowie ratunkowe. W związku z tym, iż uraz dotyczył głowy zdecydowano o zabraniu rannego do szpitala w Zdunowie.
Ranny mężczyzna nie chciał jechać do szpitala, jednak ze względu na charakter obrażeń, jakich doznał, było to konieczne.
- Ratownicy obawiali się, że mężczyzna może próbować uciekać, zatem w drodze do szpitala asystowali im strażnicy - dodaje rzeczniczka straży miejskiej.
Czytaj też: Zmiany na szczecińskim Turzynie. Nowe rondo już przejezdne. Będą kolejne utrudnienia [ZDJĘCIA, WIDEO]
To jednak nie koniec serii niecodziennych zdarzeń. Do kolejnego doszło w środę, 22 czerwca, w godzinach porannych na ul. Polarnej w Szczecinie Kluczu. Tym razem interweniował strażnik, który właśnie szedł do pracy i znalazł się w miejscu, w którym dosłownie kilka chwil wcześniej zderzyły się dwa samochody.
- Wyglądało to na zderzenie czołowe - mówi Joanna Wojtach. - Strażnik był sam, inni kierujący nawet się nie zatrzymali, aby udzielić mu wsparcia podczas podejmowania działań ratowniczych. Robiono za to zdjęcia i filmowano wypadek ze swoich samochodów!
Funkcjonariusz natychmiast wezwał służby ratunkowe: pogotowie, straż pożarną i policję. Jak się okazało, w wypadku brały udział 4 osoby.
- Jedna z uczestniczek o własnych siłach wyszła z samochodu, oszołomiona uskarżała się na ból w klatce piersiowej - dodaje rzeczniczka straży miejskiej. - Wszystkim poszkodowanym strażnik udzielał pierwszej niezbędnej pomocy, wsparcia i oczekiwał z nimi na przybycie wezwanych służb. Sporządził stosowną dokumentację, którą przekazał przybyłej na miejsce policji a ratownikom medycznym informacje o stanie poszkodowanych, które udało mu się uzyskać od uczestników wypadku.