Co ważne, nie byłą to pierwsza taka przygoda pana Grzegorza, bo na początku tego roku również pobił rekord odległości, pokonując na jednym bilecie za 81 złotych 4520 kilometrów w czasie 59 godzin. Niestety szybko stracił tytuł lidera, bo rekord został pobity przez niejakiego pana Tomka. Szczecinianin długo nie czekał i postanowił mu ten tytuł odebrać, bo jak sam twierdzi: "podróże małe i duże kształcą" - jak się okazuje, do tego stopnia, że nawet brak bieżącej wody nie był problemem.
- Trzeba sobie jakoś radzić... ale nikt nie cierpiał, siedząc obok mnie - mówi pan Grzegorz.
Tym razem, dzięki dłuższemu niż zazwyczaj weekendowi, podróż za 81 złotych trwała ponad 80 godzin.
- Kursowałem dosłownie między Przemyślem a Tczewem. Czasami zdarzało się, że musiałem wysiąść wcześniej - dodaje podróżnik-rekordzista.
Czy w najbliższym czasie komuś uda się pobić rekord szczecinianina? Z pewnością nie będzie to łatwe zadanie, bo poprzeczka została postawiona naprawdę wysoko.