Pobyt w rodzinie zastępczej powinien kojarzyć się z zapewnieniem bezpieczeństwa, otoczeniem miłością i stworzeniem chociaż namiastki prawdziwego domu, czyli tego wszystkiego, czego podopieczni nie doświadczyli w swoim życiu. Dzieci, które trafiają do rodzinnych domów dziecka, często pochodzą z patologicznych rodzin, gdzie nie są obdarzone miłością i odpowiednio zaopiekowane, dominuje w nich przemoc fizyczna i psychiczna, na pierwszym miejscu często stawiane są używki, a prawdziwe życie rodzinne praktycznie nie istnieje. W przypadku dzieci, które znajdowały się pod opieką państwa C., można powiedzieć, że trafiły z deszczu pod rynnę. O wstrząsających szczegółach opowiedzieli dziennikarze Wirtualnej Polski.
Podejrzenia pojawiły się podczas pobytu na wakacjach
To, że w rodzinie zastępczej źle się dzieje, odkryli właściciele gospodarstwa agroturystycznego, do którego opiekunowie przyjechali z dziewięciorgiem dzieci (ośmiorgiem podopiecznych i przybraną córką) latem 2024 roku. Ich uwagę zwróciło m.in. dość nietypowe zachowanie dzieci, które były "zbyt grzeczne", a nawet sprawiały wrażenie przestraszonych. Później zauważyli też, że ich opiekunka ma problemy z opanowaniem własnych emocji. Na nietypowe zachowanie opiekunki dzieci, które mogło wskazywać na stosowanie przemocy, zwrócili również uwagę goście gospodarstwa agroturystycznego. A gdy jeden z podopiecznych powiedział właścicielowi agroturystyki, że "go lubi" i uargumentował to w ten sposób, że "pan nam nic złego nie zrobi", był to prawdziwy sygnał ostrzegawczy.
Na jaw wyszły przerażające fakty
Jak tłumaczą w rozmowie z dziennikarzami Wirtualnej Polski właściciele agroturystyki, dzieci z czasem otworzyły się przed nimi i zaczęły zdradzać szczegóły dotyczące ich pobytu w rodzinie zastępczej. Opiekunowie mieli nie tylko zachowywać się wobec nich agresywnie, ale też stosować kary, które dla dzieci były wręcz torturami. "Były takie przypadki, że dzieci stały cały dzień w kącie. Częściej jednak siedziały na krzesłach. Od rana do wieczora" - opowiadał jeden z podopiecznych, cytowany przez wp.pl.
O tym, że rodzina C. stosuje wobec dzieci przemoc, właściciele agroturystyki zaalarmowali m.in. Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie, prokuraturę i sąd rodzinny. Na dowód przesłali nagranie z kamery umieszczonej w domu, które otrzymali od jednej z podopiecznych państwa C. Wydawało się, że reakcja będzie natychmiastowa. Tak się jednak nie stało. Dyrektorka PCPR miała wręcz bronić rodziców zastępczych, twierdząc, że nie ma żadnych nieprawidłowości. Dwa tygodnie później sama jednak złożyła zawiadomienie do prokuratury.
Sąd odebrał dzieci z przemocowej rodziny
Ostatecznie, decyzją sądu, ośmioro dzieci zostało zabranych z domu, w którym doznały wielu cierpień. Trafiły do placówki opiekuńczej i innej rodziny zastępczej. Przybrana córka państwa C. również postanowiła od nich uciec. Nastolatka trafiła do szpitala psychiatrycznego i w tym przypadku sąd również zdecydował, że nie wróci pod opiekę swoich przybranych rodziców. Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie znęcania się nad dziećmi.
To nie był pierwszy raz
Z biegiem czasu na jaw wyszły kolejne ponure fakty. Okazało się bowiem, że wcześniej rodzina C. mieszkała na Śląsku, gdzie również prowadziła rodzinny dom dziecka, w którym też dochodziło do aktów przemocy. Założono im Niebieską Kartę. Później sprzedali dom i wyjechali na Pomorze Zachodnie, gdzie założyli kolejny rodzinny dom dziecka.
Jak to możliwe, że nie dopatrzono się, że wcześniej były z nimi problemy? Wszystko z powodu braku rejestru rodzin zastępczych, w którym można byłoby zweryfikować ich przeszłość. Jak dowiedzieli się dziennikarze Wirtualnej Polski w Ministerstwie Rodziny i Polityki Społecznej, jest on już gotowy i ma zacząć działać na początku 2025 roku.