Mała Klara została dotkliwie poparzona w wyniku nieszczęśliwego wypadku. Ucierpiała klatka piersiowa, brzuch i szyja. Po dziecko przyjechała karetka, która zawiozła je do szpitala przy ulicy Unii Lubelskiej.
Według rodziców, szpital odmówił pomocy dziecku, a karetka musiała je zawieść do Zdrojów.
Polecany artykuł:
- Dowieźliśmy nieludzko cierpiące dziecko, owinięte w same koce, a tam powiedziano nam że jej nie przyjmą! - powiedziała Głosowi Szczecińskiemu pani Katarzyna, matka Klary. - Nawet jej nie obejrzano, nie podano jakiegokolwiek znieczulenia wyjącemu z bólu, poparzonemu dziecku! Nawet ratownicy medyczni próbowali przekonać personel szpitala do opatrzenia dziecka, ale bezskutecznie. Nie podano mi żadnego powodu. Kazano jechać na drugi koniec miasta do szpitala w Zdrojach.
Czy Ty umiałbyś pomóc swojemu dziecku? e-Poradnik S.O.S Pierwsza pomoc u dzieci >
Szpital tłumaczy się, że postąpił zgodnie z procedurami. Pacjent w pierwszej kolejności powinien trafić do specjalistycznego szpitala udzielającego świadczeń zgodnych z rodzajem urazu. - W tym przypadku do ośrodka oparzeniowego, zwłaszcza jeśli ten znajduje się w danym mieście, a nie do szpitala w którym nie ma takiego oddziału - tłumaczy w Głosie Szczecińskim dr Joanna Woźnicka ze szpitala przy ulicy Unii Lubelskiej.