Znany gość telewizji śniadaniowej SKAZANY. To, co robił PRZERAŻA

2020-09-17 18:45

Zakończył się kilkunastomiesięczny proces Krzysztofa Ż., który rozpoznawał choroby u ludzi na podstawie wyglądu tęczówki. Stawiał medyczne diagnozy i leczył bez uprawnień. Chorej na raka piersi Grażynie U. wmówił, że zmiana nie jest złośliwa i zalecone przez niego leczenie da oczekiwany skutek. W rezultacie rozrastający się guz rozerwał kobiecie pierś. W czwartek Sąd Rejonowy Centrum-Szczecin uznał irydologa, za winnego zarzucanego mu czynu.

Sąd, wydając wyrok skazujący, nie miał wątpliwości, że Krzysztof Ż. udzielał porad zdrowotnych bez pozwolenia, wprowadzając w błąd i narażając ich na utratę zdrowia i życia. Grażyna U. była jego pacjentką, zaufała mu, że rak, który zjadał jej pierś od wewnątrz, nie jest złośliwy. Gdy trafiła na stół operacyjny, jej choroba była już w zaawansowanym stadium. Krzysztof Ż. został skazany na jeden rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata. Ma zapłacić 6 tys. zł grzywny i 15 tys. zł zadośćuczynienia na rzecz pokrzywdzonej. Przez 4 lata nie może świadczyć usług irydologicznych. Sąd orzekł także o przepadku korzyści osiągniętych z przestępstwa. Wyrok nie jest prawomocny.

Express Biedrzyckiej - Renata Beger: Nie wierzę w samobójstwo Leppera. Prawdopodobnie miał papiery na Tuska i Pawlaka

- W świetle dowodów które zostały przeprowadzone w ocenie sądu wina oskarżonego nie budzi wątpliwości. Kara jest adekwatna do stopnia zawinienia i społecznej szkodliwości – mówi Michał Tomala, rzecznik Sądu Okręgowego w Szczecinie.Jawność procesu była wyłączona. Grażyna U. trafiła do irydologa, który diagnozował pacjentów na podstawie wyglądu tęczówki oka, bo zauważyła w jednej z piersi małe zgrubienie, a do tego źle się czuła. W jego szczecińskim gabinecie pojawiła się w lipcu 2016 r. Wtedy znachor miał potwierdzić istnienie małego guzka, a podczas kolejnych wizyt zapewniać, że zmiany chorobowe nie są złośliwe. Zalecił dietę. Kobieta tą dietą leczyła raka zgodnie z zaleceniami znachora przez rok. Nawet, gdy przyszła do niego z niemal rozpadającą się piersią, która nie była już w stanie pomieścić narastającego guza, miał uspokajać i zapewniać, że pierś zaschnie. Grażyna U. w końcu dotarła do szpitala. Lekarze byli wstrząśnięci zaawansowaniem choroby. Zawiadomili prokuraturę.