Zaginięcie Beaty Klimek. Co ustalono do tej pory?
Mija 1,5 miesiąca od zaginięcia Beaty Klimek, tymczasem nadal nie wiadomo, co stało się z mieszkanką Poradza w Zachodniopomorskiem. Kobieta wyszła z domu w poniedziałek, 7 października, w godzinach porannych, żeby odprowadzić na przystanek troje dzieci. W drodze powrotnej do domu spotkała swoją sąsiadkę, ale przeprosiła ją, bardzo się spiesząc, bo miała udać się na chwilę do domu, a następnie do pracy. Ostatecznie tam nie dotarła, a na posesji przed budynkiem został w dodatku jej samochód.
Od tamtego czasu ślad po zaginionej się urwał, choć w jej aucie znaleziono w międzyczasie niemieckie dokumenty, których zaginięcie zgłosił wcześniej mieszkający za naszą zachodnią granicą mężczyzna. Dopiero we wtorek, 22 listopada, gruchnęła wieść, że policja otoczyła dom i posesję, gdzie Beata Klimek mieszkała z dziećmi i teściami, taśmą.
- Prowadzimy postępowanie w tej sprawie, ale nie informujemy, w jakim kierunku, w jakim zakresie, w jakim przedmiocie. Jedyne, co mogę jeszcze potwierdzić, to to, że pod nadzorem prokuratura na miejscu są wykonywane czynności przez policję - przekazał "Super Expressowi" Łukasz Błogowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Szczecinie. Dalsza część tekstu poniżej.
Ekspertka z UW ma swoje podejrzenia
Swoją teorię na temat zaginięcia Beaty Klimek ma prof. Ewa Gruza, prawniczka i kryminolożka z Katedry Kryminalistyki Uniwersytetu Warszawskiego - informuje Onet. Zdaniem ekspertki mieszkanka Poradza nie sfingowała swojego zniknięcia, dodając, że "raczej ktoś miał interes w tym, żeby zniknęła".
Jak tłumaczy prof. Gruza, mogą to potwierdzać ostatnie działania policji i prokuratury, choć według ekspertki takie czynności należało podjąć zdecydowanie wcześniej.
- Co równie istotne, w policji nie ma pewnego rodzaju wyczulenia na to, aby dokładnie badać profil wiktymologiczny zaginionej osoby. Czyli, sprawdzić dokładnie, jakie miała problemy, czy były to długi, rozwód, czy jego powodem nie była przemoc, czy nie miał miejsca konflikt finansowy, podział majątku, cała ta warstwa ekonomiczna. Mówiąc wprost, policja powinna dokładnie wyjaśnić sposób funkcjonowania zaginionej osoby w jej środowisku rodzinnym i zawodowym. A to oznacza automatyczne przeszukanie ostatniego miejsca pobytu i miejsca pracy. Tu chyba tego zabrakło, tej refleksji - mówi kobieta Onetowi.
Co więcej, prof. Gruza przekonuje, że z jej doświadczenia wynika, że osoby zgłaszające zaginięcie czasami ukrywają pewne fakty, bojąc się, że mogą być uznane za niewygodne lub wstydliwe. Kolejnym problemem może być to, że zaginięcie w Polsce jest podstawą do wszczęcia poszukiwań, ale nie śledztwa, dlatego takie decyzje, jak przeszukania ostatniego miejsca pobytu, są podejmowane na dalszym etapie działań zamiast na ich początku.