Pokaz siły wojskowej w Szczecinie
To miał być radosny dzień. 9 października 1962 roku w Szczecinie odbyła się defilada sił zbrojnych Układu Warszawskiego, która miała być pokazem potęgi sojuszniczych wojsk. Ulicami miasta przejechały m.in. nowoczesne czołgi, transportery opancerzone i wyrzutnie rakiet. Defiladę obserwowały tłumy mieszkańców, na wydarzenie zaproszono przedstawicieli władz państwowych: Władysława Gomułkę i ministra obrony Mariana Spychalskiego. Wśród zaproszonych gości obecny był również marszałek ZSRR Andriej Grieczko. Wśród mieszkańców biorących udział w tym podniosłym wydarzeniu byli również uczniowie szczecińskich szkół.
Trasa przejazdu wojska prowadziła m.in. przez ówczesny plac Lenina (obecnie Szarych Szeregów) i aleję Piastów. To właśnie tam defiladę obserwowali uczniowie Szkoły Podstawowej nr 1. Nikt nie spodziewał się, że za chwilę dojdzie do jednej z największych tragedii w historii Szczecina, w której zginą dzieci.
Rozpędzony czołg wjechał w grupę dzieci
W pewnym momencie kierowca jednego z czołgów należących do 23. Pułku Czołgów Średnich ze Słubic stracił panowanie nad ciężkim pojazdem i wjechał w grupę wiwatujących uczniów "jedynki". Pod jego gąsienicami życie straciło siedmioro dzieci. Najmłodsze miało zaledwie 6 lat, najstarsze - 12. Wskutek wypadku rannych zostało kolejnych 21 osób, w tym również dzieci. Tragedia rozegrała się na oczach setek ludzi.
W wypadku zginęli:
- Ryszard Stachura (9 l.)
- Bogumiła Florczak (8 l.)
- Ryszard Krawczyński (7 l.)
- Marian Zdanowicz (10 l.)
- Fryderyk Zawiślak (12 l.)
- Henryk Sikuciński (6 l.)
- Leszek Kolczyński (9 l.)
To jednak tylko oficjalna wersja. Według relacji świadków życie mogło stracić więcej osób.
Władze próbowały zatuszować katastrofę
Dlaczego doszło do katastrofy? Prawdopodobnie zawiniła zła organizacja. Trasa defilady była najprawdopodobniej źle zabezpieczona, służby nie dopilnowały, żeby ludzie nie wychodzili na drogę podczas przejazdu ciężkich pojazdów. Do tego doszedł błąd kierowcy czołgu.
Ówczesne władze za wszelką cenę starały się zatuszować sprawę. Chodziło przede wszystkim o zachowanie nieskazitelnego wizerunku sprzymierzonych wojsk. Fałszowano dokumentację medyczną, świadkom kazano milczeć pod groźbą złamania tajemnicy wojskowej. Kontrolowana przez państwo prasa również nie pisała o zdarzeniu, jedynie "Głos Szczeciński" poinformował o wypadku w krótkiej notatce, nie wgłębiając się w szczegóły. Śledztwo ostatecznie umorzono. Tragiczne wydarzenia pozostały jedynie w pamięci bliskich ofiar i mieszkańców Szczecina.
Upamiętnili ofiary po latach milczenia
W 2006 roku, w 44. rocznicę tych dramatycznych wydarzeń, na ścianie Szkoły Podstawowej nr 1 przy al. Piastów zawisła pamiątkowa tablica upamiętniająca tragedię sprzed lat. Znajdują się na niej nazwiska ofiar wypadku oraz inskrypcja: "Tablica jest wyrazem hołdu ofiarom i poszkodowanym po latach milczenia".