Pokój Zbrodni

Piotr Wawrzynowicz skatowany na śmierć dla 20 zł. Grupą napadli na niepełnosprawnego 19-latka

2024-04-16 11:40

Piotr Wawrzynowicz miał 19 lat, kiedy padł ofiarą bezwzględnych napastników. W kilku maltretowali go, torturowali, skakali po głowie. W mieszkaniu znęcali się nad chłopakiem niemal całą noc, a na sam koniec użyli noża, by zakończyć jego życie. Szokująca sprawa ze Świnoujścia odbiła się szerokim echem w całej Polsce, a zgrozy dodawał fakt, że 19-letni Piotr był osobą z niepełnosprawnościami. Sprawcy nie okazali mu żadnej litości. Przyglądamy się tym wydarzeniom w programie "Pokój Zbrodni".

Do zabójstwa Piotra Wawrzynowicza doszło w nocy z 29 na 30 grudnia 2016 roku. 19-latek był akurat w domu rodzinnym, do którego przyjechał na święta. Oglądał telewizję, kiedy niespodziewanie zadzwonił telefon. W słuchawce usłyszał, że musi odebrać jakąś pilną przesyłkę. Powiedział mamie, która krzątała się w kuchni, że musi wyjść, ale za chwilę wróci. Został podstępem zwabiony do jednego z mieszkań w bloku przy ulicy Matejki w Świnoujściu. W zasadzie nie znał swoich napastników, dlaczego więc do nich poszedł? W toku śledztwa ustalono, że udało im się go zmanipulować. Mieli wykorzystać fakt znajomości z jego bratem, który – jak się później okazało – był ich rzekomym dłużnikiem. Mężczyzna od dwóch lat znajdował się w areszcie, oskarżony o przestępstwa narkotykowe. W tamtym okresie prokuratura, która badała sprawę Wawrzynowicza, mówiła w rozmowie z dziennikarzami, że nie wyklucza związku między tymi dwoma wydarzeniami. Być może atak na Piotra był zemstą napastników za to, że jego brat miał z nimi zatargi i niewyrównane rachunki.

Gdy chłopak nie wrócił do domu na kolację, jego mama zaczęła się poważnie martwić. Następnego dnia dotarły do niej informacje z mediów o znalezieniu zwłok młodego mężczyzny w jednym z mieszkań. Przestraszyła się, zadzwoniła na policję i powiedziała, jak Piotr był ubrany. Mundurowi zapytali ją o nadruk na bluzie. Wtedy wszystko stało się jasne, a nogi pod panią Małgorzatą się ugięły. To był jej syn.

Reporterzy programu „Uwaga! TVN” ustalili, na podstawie rozmów z kolegami i nauczycielami ze szkoły Piotra, że 19-latek nie był chuliganem, nie miał konfliktów z prawem i dobrze się uczył. Był osobą z niepełnosprawnościami, orzeczenie uzyskał po przebyciu dziecięcego porażenia mózgowego. Mimo trudności, jakie w związku z tym napotykał, radził sobie świetnie. Dostał się nawet na prawo, był studentem pierwszego roku na Uniwersytecie Szczecińskim. Rodzice w mediach mówili, że optymistycznie patrzył w przyszłość, zawsze walczył o swoje i cieszył się z najmniejszej drobnostki. - Proszę mi uwierzyć, życzę każdemu takiego dziecka. Naprawdę nie przysparzał żadnych trosk. Pełno radości nam do domu wnosił – mówił ojciec Piotra, a dyrektorka liceum, do którego chodził chłopak, potwierdzała, że ten zachowywał się życzliwie wobec innych ludzi. - Czemu oni mu to zrobili? - zastanawiała się przed kamerami.

Sprawców prędko udało się ustalić na podstawie zapisów z kamer monitoringu. To dzięki nim wpadli na trop mężczyzn w wieku od 20 do 30 lat: Grzegorza P., Grzegorza N., Pawła W. oraz Artura P., którzy mieli uczestniczyć w całej akcji przeciwko Piotrowi. Liczyli na okup. Gdy młody mężczyzna zjawił się we wskazanym miejscu, od razu się na niego rzucili. Uwięzili go w mieszkaniu i liczyli na to, że rodzice Wawrzynowicza zapłacą – żądali nawet 300 tysięcy złotych. TVN podaje, że to porwany uświadomił im, że nie mają co liczyć na pieniądze za jego uwolnienie.

Prokuratura ustaliła w toku śledztwa, na podstawie zgromadzonych dowodów i dzięki zeznaniom, które złożył później jeden z oskarżonych, że najpierw Grzegorz N. okradł porwanego. Piotr miał jednak przy sobie jedynie 20 złotych. To rozwścieczyło agresorów. Trzech z nich wyładowało na nim swoją frustrację. Bili i kopali 19-latka, rozgrzali nóż i torturowali chłopaka przy jego użyciu, później oddawali na niego mocz, rozbijali szklane przedmioty na głowie, podduszali. W akcie oskarżenia zapisano, że Piotr Wawrzynowicz długo umierał w męczarniach, być może nawet przez kilka godzin. Na sam koniec oprawcy przy użyciu noża zabili swoją ofiarę, a po wszystkim uciekli z mieszkania przez okno. W pobliskim sklepie zapłacili za zakupy kartą Piotra, którą mu ukradli. Później poszli na dyskotekę, gdzie według świadków mieli opowiadać o brutalnym skatowaniu chłopaka, pokazywać nagrania i zdjęcia z miejsca zdarzenia.

Ciało 19-latka było na tyle zmaltretowane, że śledczy mieli sugerować rodzinie, by nie zgadzała się na identyfikację syna przed sekcją zwłok i poczekała na badania genetyczne. Gdy w trakcie jednej z późniejszych rozpraw sądowych odczytywano opisy tortur, jakich dopuścić się mieli oskarżeni, rodzice Piotra zalali się łzami. W TVN-ie mówili, że nie mogą zrozumieć tego, dlaczego taka zbrodnia, taki bestialski sposób morderstwa, spotkał ich syna. Ojca ofiary nie było na święta w domu, z zawodu jest marynarzem i często podróżował, a to, co się stało, dotarło do niego, gdy wrócił i widział pod ścianą prezenty Piotra. - Żona jest na tabletkach, leży w łóżku. Obwinia się, że mu pozwoliła wyjść z domu – mówił w telewizji. Pogrzeb 19-latka odbył się 10 stycznia 2017 roku, a na uroczystości zjawiło się kilkaset osób. Po ostatnim pożegnaniu ulicami Świnoujścia przeszedł również marsz przeciwko przemocy.

Śledztwo w sprawie zabójstwa Piotra Wawrzynowicza trwało przez rok i zostało zakończone w grudniu 2017 roku. Wówczas prokuratura przekazała do mediów akt oskarżenia, który został skierowany przeciwko pięciu podejrzanym. Trzem osobom zarzucono zabójstwo 19-latka: to Grzegorz P., Grzegorz N. oraz Paweł W., którzy zdaniem prokuratury działali w zamiarze bezpośrednim pozbawienia życia bezbronnego pokrzywdzonego. Ponadto zbrodni dopuścili się w ramach wyjątkowego okrucieństwa i w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie.

Jeden z mężczyzn, Paweł W., próbował uciec przed wymiarem sprawiedliwości i przez kilka tygodni ukrywał się na terenie Holandii. Finalnie został jednak zatrzymany przez holenderskich mundurowych, którzy przekazali go polskim służbom na podstawie Europejskiego Nakazu Aresztowania.

A co z pozostałymi oskarżonymi w tej sprawie? Czwarty napastnik, Artur P., został oskarżony przez prokuraturę między innymi o porwanie oraz wymuszenia rozbójnicze. Piąta i ostatnia osoba to Małgorzata N., siostra jednego ze sprawców, która nie pomogła ofierze. Zdaniem śledczych, kobieta mogła uratować Piotra bez narażenia siebie, a mimo tego nie zdecydowała się podjąć żadnych działań. Prokuratura oskarżyła ją też o utrudnianie postępowania karnego poprzez pomaganie bratu w zacieraniu śladów przestępstwa.

Proces w tej sprawie śledziła niemal cała Polska, bo odbiła się ona w kraju głośnym echem i była opisywana w zasadzie we wszystkich mediach. Rodzice Piotra liczyli na to, że oprawcy ich syna usłyszą najwyższe wyroki. W rozmowie z reporterami TVN-u ojciec skatowanego 19-latka mówił, że nie przyjmuje przeprosin jednego z oskarżonych, który postanowił je wystosować. - Niech idzie mojego syna na cmentarzu przeprosić – skwitował tata Piotra.

Pierwszy wyrok przed Sądem Okręgowym w Szczecinie zapadł 17 grudnia 2018 roku. Wszystkich oskarżonych uznano za winnych, choć wymiar kary w zależności od osoby był inny. Grzegorz P. oraz Paweł W. usłyszeli wyroki dożywocia, a Grzegorz N. - 25 lat więzienia. Zostali także pozbawieni praw publicznych na 10 lat i mieli zapłacić 100 tysięcy zł nawiązki rodzinie swojej ofiary. Cała trójka została uznana za winną zabójstwa w zamiarze ewentualnym. Czwarty z mężczyzn, który brał udział w porwaniu, czyli Artur P., został natomiast skazany za usiłowanie wymuszenia okupu oraz uprowadzenie Piotra. To on jako pierwszy opowiedział policjantom, co zaszło tragicznego dnia. Usłyszał wyrok trzech lat więzienia. Najniższy wyrok otrzymała Małgorzata N. - za nieudzielenie pomocy Piotrowi skazano ją na dwa lata więzienia.

Tylko część oskarżonych stawiła się na odczytaniu wyroku, który był nieprawomocny. Obie strony praktycznie od razu wniosły o apelację. Prokuratura i pełnomocnik zamordowanego Piotra oczekiwali wyższych kar dla sprawców oraz uznania, że nie było to zabójstwo w zamiarze ewentualnym, a bezpośrednim, ponieważ ich zdaniem oprawcy 19-latka zdawali sobie sprawę z tego, że swoimi działaniami mogą doprowadzić do jego śmierci. Z drugiej strony obrona wnioskowała o zmniejszenie kary dla oprawców Piotra.

Wyrok sądu apelacyjnego zapadł na początku października 2019 roku. W czasie rozprawy odczytano pisemne oświadczenie Pawła W., który wyznał, że żałuje tego, co się stało. Stwierdził, że nie spodziewał się, że tak się to skończy. - Stała się tragedia, ale nie zabiłem i nie godziłem się na to. Proszę sąd, by nie kierował się emocjami, mediami czy artykułami z gazet – apelował. Na sali obecni byli Grzegorz N., Paweł W., a także Małgorzata N. - te same osoby, które pojawiły się na wyroku pierwszej instancji. Pozostali oskarżeni nie chcieli zostać doprowadzeni.

Ostatecznie Sąd Apelacyjny w Szczecinie postanowił zaostrzyć kary dla oskarżonych. Przychylił się do wniosku prokuratury i uznał, że Grzegorz P., Paweł W. oraz Grzegorz N. działali w zamiarze bezpośrednim zabójstwa 19-letniego Piotra. Uzasadniano, że nie można mówić o innym celu, bo przestali bić ofiarę dopiero wtedy, gdy umarła. Kary dożywocia dla Grzegorza P. i Pawła W. zostały utrzymane, ale dodano, że o warunkowe zwolnienie będą oni mogli ubiegać się dopiero po 30 latach odsiadki. Grzegorzowi N. sąd utrzymał wyrok 25 lat więzienia, lecz po apelacji będzie on mógł występować o warunkowe zwolnienie po 20 latach odbywania kary. Małgorzacie N. kara została podwyższona z 2 lat na 2 lata i 4 miesiące więzienia. Kara dla ostatniego z mężczyzn - Artura P. - została utrzymana: to 3 lata pozbawienia wolności.

Wyrok jest już prawomocny.

Więcej przerażających historii znajdziesz tutaj: Pokój Zbrodni.

Listen on Spreaker.