Trzy miesiące poszukiwań
Nielot zbiegł z folwarku w Przęsocinie pod Szczecinem na początku grudnia. Emu żył tam w towarzystwie innych zwierząt - kuców, bażantów, pawi i innych emu. Od tamtego czasu żył na wolności w okolicznych lasach, gdzie był od czasu do czasu widywany przez mieszkańców. Krótko mówiąc, egzotyczny ptak postanowił poczuć się na polskiej ziemi jak w Australii, skąd pochodzi. Nie przeszkadzała mu pogoda, miał również co jeść, gdyż żywił się trawą, owocami głogu czy dzikiej róży, nie gardził również resztkami, które znajdował w sąsiedztwie zabudowań.
Biegającego po podszczecińskich lasach uciekiniera próbowali kilkakrotnie złapać pracownicy Fundacji na rzecz Zwierząt "Dzika Ostoja", jednak bez skutku. Gdy zaplanowano obławę, sprytny ptak ukrył się w lesie, nie zdradzając swojej lokalizacji. Jak mówił w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" Michał Kudawski z "Dzikiej Ostoi", emu "jest cwany" i "już wie, że bierze udział w polowaniu". Operację utrudniał również sposób jej przeprowadzenia. Żeby nie zrobić emu krzywdy, trzeba było złapać go w siatkę, bez konieczności usypiania.
Zapędzona "w kozi róg"
Po licznych próbach schwytania niepokornego ptaka, w końcu się udało. Samica emu została złapana we wtorek, 21 lutego, z pomocą mieszkańców ulicy Ptasie w Przęsocinie. Trwające prawie trzy miesiące "wakacje" dobiegły końca. Ptak wrócił do swojej zagrody.
- Ptak pojawił się w w pobliżu domków jednorodzinnych - mówi "Super Expressowi" pani Kinga z Folwarku Podkowa. - Mieszkańcy zadzwonili, na miejsce pojechał nasz pracownik, pan Marek. Emu udało się zagonić na podwórko. Ptak został zapędzony "w kozi róg" i został schwytany.
Samica emu była wychudzona, ale w dobrej kondycji. Nie potrzebowała interwencji weterynarza.
- Lola nie była szczęśliwa, że została złapana - dodaje pani Kinga. - Kwestia kilku dni, żeby się przyzwyczaiła. Odżywimy, nakarmimy, damy witamin i będzie dobrze - dodaje.