Na początku grudnia nielot zbiegł z folwarku w Przęsocinie pod Szczecinem, gdzie żył w towarzystwie innych zwierząt - kuców, bażantów, pawi i innych emu. Od tamtego czasu żyje na wolności w okolicznych lasach, gdzie jest od czasu do czasu widywany przez mieszkańców. Krótko mówiąc, egzotyczny ptak postanowił poczuć się na polskiej ziemi jak w Australii, skąd pochodzi. Nie przeszkadza mu pogoda, ma również co jeść. Żywi się trawą, owocami głogu czy dzikiej róży, nie gardzi również resztkami, które znajduje w sąsiedztwie zabudowań.
Biegającego po podszczecińskich lasach uciekiniera próbują złapać pracownicy Fundacji na rzecz Zwierząt "Dzika Ostoja", jednak jak na razie te plany się nie powiodły. Gdy zaplanowano obławę, sprytny ptak ukrył się w lesie, nie zdradzając swojej lokalizacji. Jak mówił w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" Michał Kudawski z "Dzikiej Ostoi", emu "jest cwany" i "już wie, że bierze udział w polowaniu".
Operację utrudnia również sposób jej przeprowadzenia. Żeby nie zrobić emu krzywdy, trzeba go złapać w siatkę. Ze względu na jego anatomię, strzał z broni do usypiania zwierząt, może okazać się dla niego zbyt niebezpieczny.
Osoby, które podczas spaceru po lesie spotkają na swojej drodze emu, powinny powiadomić o tym fakcie straż miejską. To może bardzo ułatwić jego zlokalizowanie i odłowienie.