6-letnie dzieci próbowały odebrać sobie życie! "Rodzice nie mają dla dziecka czasu"
Psycholożka Aleksandra Szulman-Wardal mówi w rozmowie z PAP, że już 6-letnie dzieci w Polsce próbują popełnić samobójstwo. Na ogół robią to, podkradając rodzicom tabletki. Inspiracje do takich i podobnych zachowań znajdują m.in. w internecie, jako że w tym wieku potrafią już korzystać z komputera. Zaczyna się od niewinnego przeszukiwania stron i wpisywania w wyszukiwarkę różnych haseł, a kończy na oglądaniu podejrzanych filmików czy uczestniczeniu w jakiejś wirtualnej grze, co może doprowadzić do tragedii. Geneza pojawienia się takich myśli u dziecka jest jednak znacznie głębsza i ma swoje podłoże kontaktach z rodzicami, sytuacją w szkolę i zanikającą umiejętnością komunikacji werbalnej. Pierwsze problemy zaczynają się niestety w domu.
- Rodzina to miejsce, gdzie powinno być najbezpieczniej. Ale, niestety, to także przestrzeń, w której zaczynają się pierwsze procesy patologizacyjne. Rodzice nie mają dla dziecka czasu, bo jest praca. Często nie jedna, a dwie prace. I nie jest to dla zbytku, ale żeby się po prostu utrzymać i zabezpieczyć podstawowe potrzeby. Ale przez brak czasu nie ma przestrzeni na rozmowę, na kontakt, na bycie ze sobą - mówi w rozmowie z PAP kobieta.
Czytaj też: Przerażające kulisy śmierci małżeństwa ze Staszowa! Są wyniki sekcji zwłok
Jak informuje PAP, problemy w komunikacji z własnymi rodzicami powodują, że dzieci nie potrafią później nawiązać kontaktów z rówieśnikami. Coraz częstszym obrazkiem ze szkół jest stanie przy ścianie ze wzrokiem wpatrzonym w ekran telefonu. W czasie gdy nawiązują relacje wirtualne, zanikają te w realnym świecie. Obraz nieszczęścia dopełnia sytuacja w polskich szkołach, gdzie zdaniem psycholożki "nie ma możliwości pokazania niepowtarzalności każdego z tych młodych ludzi". W placówkach dominuje kult "wyścigu szczurów" i robienia wszystkiego na czas, by podporządkować się z góry narzuconym standardom. Co zrobić, by ograniczyć liczbę prób samobójczych wśród dzieci?
- Potrzebna jest praca transcydplinarna wszystkich komórek, które teoretycznie blisko ze sobą nie pracują: resortu oświaty, zdrowia, policji i jeszcze innych instytucji, które działają na rzecz dzieci. W tej chwili jesteśmy "poszatkowani i poresertowani", a to trzeba wszystko scalić. Potrzebne jest wspólne kompendium. Powinniśmy, już od najmłodszych lat dziecka, czyli od przedszkola, włączyć godzinę zajęć z psychologiem. Nie mam tu na myśli pomocy psychologicznej, tylko psychoedukację - np. komunikację interpersonalną, poznanie siebie. Tak, żeby każde dziecko umiało identyfikować swoje stany emocjonalne, żeby potrafiło mówić o swoich potrzebach - kończy psycholożka, którą cytuje PAP.