Do pani Bożeny, która opiekuje się dzikimi zwierzętami trafił myszołów, który został ranny w wyniku potrącenia przez samochód.
- Zadzwonił do mnie leśnik, że znalazł przy drodze rannego ptaka - relacjonuje pani Bożena w rozmowie z "Super Expressem". - Uciekał na piechotę, trochę to trwało zanim go złapaliśmy. Baliśmy się ze wyskoczy na drogę prosto pod koła jadących samochodów. Trzeba było użyć specjalistycznej siatki.
Myszołów miał otwarte złamanie lewego skrzydła.
- Skrzydło wisiało mu bezwładnie - dodaje opiekunka zwierząt.
Ptak trafił do ośrodka, skąd miał później trafić do weterynarza. Jednak to, co pani Bożena zobaczyła następnego dnia, gdy przyszła nakarmić swoich podopiecznych, zupełnie ją zaskoczyło.
- Zamurowało mnie - mówi pani Bożena. - Zobaczyłam, że skrzydło leży obok ptaka. Musiał sam je sobie amputować.
Myszołów wyglądał na spokojnego, jednak decydując się na taki krok, musiał przeżywać ogromne cierpienie.
- Widać było, że bardzo go bolało. Nie chciał jednak czekać na lekarza - mówi właścicielka azylu dla zwierząt i dodaje, że myszołów pozostanie pod stałą opieką ośrodka.
Pani Bożena Barańska kontynuuje ponad dwudziestoletnią działalność Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt w Warnowie po śmierci swojego męża, Piotra Barańskiego, który zmarł w 2021 roku. W azylu na stałe przebywają również inne ranne zwierzęta, m.in. puszczyki po amputacji skrzydeł czy sowa uszata.
Ośrodek, w którym ranne i chore zwierzęta otrzymują niezbędną pomoc, wymaga remontu, na co wciąż brakuje środków. W sieci trwa zbiórka pieniędzy na ten cel.