Nikodem miał zaledwie trzy miesiące, gdy matka zgotowała mu okrutny los
Nie wiadomo dokładnie od kiedy Weronika J. znęcała się nad swoim malutkim synkiem Nikodemem. Na pewno czyniła to od kwietnia do 2 maja 2024 roku. To właśnie tego dnia z pomocą trzymiesięcznemu chłopcu przyszła sąsiadka.
Pani Katarzyna mieszka w domu na przeciwko tego, w którym Weronika J. mieszkała ze swoim synkiem. Zaniepokoił ją widok dziecka w wózku.
Czytaj także: Zginął, bo powiedział o dwa słowa za dużo. Do tragedii doszło z błahego powodu
- Znałam go od kiedy się urodził. Widziałam jak wygląda.Jak go zobaczyłam 2 maja... widok był straszny. Był ogromnie wychudzony, wyglądał jak dzieci z obozu w Oświęcimiu. Duża główka, chudy, blada, ziemista cera. Wzrok spuszczony, drżała mu prawa rączka. Nie reagował na nic - wspomina pani Katarzyna.
Gdy zapytała matkę co się stało chłopcu, ta miała stwierdzić, że dziecko zachowuje się w ten sposób od 24 godzin i ma iść z nim do lekarza. Kobieta obawiała się o zdrowie chłopczyka, więc wezwała pomoc.
- Bałam się, czy nie zrobi mu większej krzywdy. Pierwsza przyjechała policja, później przyjechali ratownicy - dodaje kobieta.
Weronika, samotnie wychowywała Nikosia. Miała jeszcze dziecko z poprzedniego związku. Jej córka mieszka z ojcem.
Prokuratura zarzuciła kobiecie, że w okresie od nieustalonej daty początku kwietnia do 2 maja 2024 roku w Szczecinie przy ulicy Dubois, działając co najmniej z ewentualnym zamiarem pozbawienia życia, znęcała się psychicznie i fizycznie ze stosowaniem szczególnego okrucieństwa nad zależnym od niej i nieporadnym ze względu na wiek 3-miesięcznym pokrzywdzonym poprzez uderzenie chłopca po całym ciele, w szczególności w okolicę głowy oraz okolicę żeber.
Kobieta głodziła również synka, dziecko marzło. Doprowadziła Nikosia do stanu, w którym rozwinięta choroba zagrażała realnie jego życiu. Nie zabiła synka, bo sąsiadka zauważyła co się dzieje i powiadomiła służby.
19 marca w sądzie w Szczecinie ruszył proces kobiety.

Polecany artykuł: