Dawni sąsiedzi Grzegorza Borysa nie mogą uwierzyć w to, co stało się w Gdyni
Od kilku dni cała Polska życie potworną zbrodnią, do której doszło w Gdyni. 6-letni Oluś został brutalnie zamordowany. Wszystko wskazuje na to, że zrobił to jego ojciec. Trwa obława na Grzegorza Borysa. Wiele osób nie może uwierzyć, że 44-latek mógł dokonać tak przerażającego czynu. Dawni sąsiedzi mówią, że jako dziecko był "grzecznym chłopcem", a wręcz "maminsynkiem".
Dawni sąsiedzi Grzegorza Borysa nie mogą uwierzyć w to, co stało się w Gdyni
Grzegorz Borys swoje dzieciństwo spędził w zupełnie innej części Polski. Mężczyzna wychował się m.in. w Gryfinie pod Szczecinem, gdzie uczęszczał do szkoły podstawowej. Jak mówił "Super Expressowi" jeden z dawnych uczniów, poszukiwany 44-latek "niczym szczególnym się nie wyróżniał", a wiadomość o tym, że mógł dopuścić się zabójstwa swojego dziecka, wydawała mu się wręcz nieprawdopodobna.
Dawni sąsiedzi Grzegorza Borysa nie mogą uwierzyć w to, co stało się w Gdyni
Podobnego zdania są dawni sąsiedzi Grzegorza Borysa. Mężczyzna w dzieciństwie mieszkał z rodzicami i dwójką braci na jednym z gryfińskich osiedli, następnie wyprowadził się z matką do jednej z okolicznych wsi, a później do Trójmiasta. Ojciec wciąż mieszka w Gryfinie, bracia rozjechali się w różne strony i założyli rodziny. Jeden jest policjantem, drugi mieszka za granicą.
Mimo upływu lat, sąsiedzi pamiętają Grzegorza. W ich opinii był on grzecznym dzieckiem.
- Był taki grzeczniutki - mówi reporterowi "Super Expressu" jedna z dawnych sąsiadek. - Można powiedzieć nawet, że to był maminsynek. Wiecznie uczepiony spódnicy swojej matki. Wierzyć mi się nie chce, że mógł to zrobić.
Potwierdza to inny mieszkaniec osiedla, który żyje tutaj od wielu lat i pamięta, że mężczyzna nosił ksywkę "Bolin".
- To taka ciepła klucha była - mówi mężczyzna. - Spokojny, grzeczny, nikomu nie dawał się we znaki.
Dawni sąsiedzi Grzegorza Borysa nie mogą uwierzyć w to, co stało się w Gdyni
Dawni sąsiedzi nie mogą uwierzyć w to, co wydarzyło się kilka dni temu w Gdyni.
- To straszne. Nie mogę się pozbierać - dodaje inna mieszkanka bloku, w którym przed laty wychowywał się poszukiwany mężczyzna. - Pamiętam go dobrze. Przychodził do nas. Nie mogę uwierzyć, że to on, ten grzeczny chłopiec.
Mieszkańcy osiedla obawiają się, że chcąc uciec za granicę, Grzegorz Borys może pojawić się w Gryfinie.
- Do granicy jest stąd blisko, a on dobrze znał te tereny - mówi jeden z dawnych sąsiadów. - Gdyby chciał uciec do Niemiec, na pewno wiedziałby którędy, żeby nie dać się złapać.
Dawni sąsiedzi Grzegorza Borysa nie mogą uwierzyć w to, co stało się w Gdyni
Przypomnijmy, do koszmarnych zdarzeń doszło w piątek, 20 października. Po godz. 10:00, w jednym z mieszkań przy ul. Górniczej w Gdyni znaleziono ciało 6-letniego Aleksandra. Makabrycznego odkrycia dokonała jego matka i zawiadomiła policję. Chłopiec miał rany cięte szyi. Jeszcze tego samego dnia policja opublikowała wizerunek poszukiwanego Grzegorza Borysa, a od kilku dni prowadzi intensywne poszukiwania na terenie Trójmiasta. Za 44-latkiem został wystawiony list gończy i Europejski Nakaz Aresztowania.